Shahid Balwa był jedną z najjaśniejszych gwiazd indyjskiego biznesu: młody przedsiębiorca z Mumbaju w ciągu zaledwie pięciu lat wdarł się do ekskluzywnego grona miliarderów. Dziś jego kariera stoi pod wielkim znakiem zapytania, bo na jaw wyszedł jego udział w aferze korupcyjnej. Wszystko wskazuje na to, że Balwę przywiodło do zguby to, co do tej pory go napędzało – niespożyta chęć osiągnięcia sukcesu. Za wszelką cenę.
Rok 2010 był jego rokiem: majątek 36-letniego wówczas biznesmena, który zbił na inwestycjach w nieruchomości oraz w telefonię komórkową, przekroczył miliard dolarów. Przy okazji Balwa stał się najmłodszym superbogaczem w Indiach i znalazł się na liście 10 najmłodszych miliarderów na świecie. To całkiem przyzwoite osiągnięcie jak na człowieka, który na starcie nie posiadał zbyt wiele. Uczciwie trzeba jednak dodać, że w tym przypadku nie można mówić o karierze w stylu amerykańskim – od pucybuta do miliardera – bo zalążek biznesu rozkręcił jego ojciec. Ale dopiero Shahid pokazał, co to znaczy mieć prawdziwy talent do interesów.
Nic nie zapowiadało tak oszałamiającej kariery. Dawni sąsiedzi wspominają, że Shahid był zwykłym dzieciakiem, który lubił rozrabiać. Także w szkołach nie dał się poznać z lepszej strony. Krnąbrny, złośliwy, nieprzykładający się do nauki, za to zafascynowany krykietem, i wciąż będący na bakier z surowym regulaminem placówki. Jeden z jego punktów mówił, że chłopcy – takie były wówczas czasy – muszą mieć krótkie włosy. Gdy nie chciał ich ściąć, zrobiła to jedna z nauczycielek. Podczas lekcji podeszła do niego z nożyczkami i ostrzygła przy innych uczniach. Gdy o tym incydencie dowiedział się ojciec, jak szalony wpadł do szkoły i groził pozwaniem nauczycielki – wdowy wychowującej maleńkie dziecko – do sądu, jednak dyrektorowi szkoły udało się załagodzić sytuację. Ten incydent zadecydował o losie Shahida – porzucił szkołę i zaczął pracować u ojca. Nie w głowie mu było zdobywanie wiedzy. Wolał zarabiać pieniądze.
Na rozkręcenie biznesu pożyczył gotówkę od rodziny i od swojej społeczności. Shahid Balwa jest muzułmaninem i należy do sunnickiej grupy chilya. To niewielka, ale bardzo zwarta religijna wspólnota, której członkowie wzajemnie robią interesy oraz pomagają sobie finansowo bez liczenia na profity. Ma w sobie coś z pierwotnej komuny. By zrozumieć, jak działa, najlepiej przyjrzeć się funkcjonowaniu hoteli, których właścicielami są członkowie chilya, powstałych przy wielkiej autostradzie łączącej Mumbaj z Ahmedabadem, jednym z najbardziej muzułmańskich miast w Indiach. Co wieczór każdy z biznesmenów ujawnia dzienny zarobek i dorzuca go do wspólnej puli, następnie pieniądze są równo dzielone między wszystkich, by nikt nie był pokrzywdzony.
Reklama
Posiadając środki na start i ciesząc się wsparciem wspólnoty, Shahid wraz z kolegą założył firmę Neelkamal Realtors oraz zainwestował w niewielki hotel. Pierwszy samodzielny biznes i pierwszy sukces: szybko znaleźli kupca na gotowy budynek. Zarobione pieniądze natychmiast włożył w kolejne inwestycje, które dały mu jeszcze większe zyski. – Shahid ma niesamowity talent do wynajdowania dobrych okazji. Nie potrzebuje przy tym kalkulatora, potrafi błyskawicznie w myślach obracać dziesiątkami milionów rupii – opowiada jeden z jego znajomych.
Kolejne sukcesy, coraz większe pieniądze oraz inwestycje. Już nie tylko hotele czy niewielkie nieruchomości, także centra handlowe i apartamentowce, których wartość szybko pięła się w górę. Nie ma się co dziwić ogromnemu rynkowi – Mumbaj to finansowa stolica Indii, jedno z najszybciej rozwijających się miast subkontynentu, które daleko w tyle pozostawiło i Nowe Delhi, i Kalkutę, a nawet Bangalur – mający być azjatycką Doliną Krzemową.
W 2006 roku Shahid Balwa połączył siły z Vinodem Goenką, innym potentatem rynku nieruchomości. Tak powstała firma DB Realty, która w swoich folderach reklamowych chwaliła się tym, że dysponuje aż 2 mln mkw. powierzchni do sprzedaży, a kolejne 3,7 mln ma zamiar błyskawicznie wybudować. W lutym 2010 roku jedna akcja DB Realty kosztowała rekordowe 468 rupii. Jednak już w grudniu 2011 roku cena papieru spadła do zaledwie 45 rupii. Balwa przez nienasycony apetyt na sukces zaczął łamać prawo.
– Zaczęły krążyć plotki, że Shahid Balwa robi interesy, bo potrafił dobrze żyć z politykami – mówi DGP Linda Ann Everton z angielskiego ośrodka analitycznego Overseas Development Institute. Także magazyn „Forbes” zwracał uwagę na nieoficjalne informacje o kontaktach obydwu szefów DB Realty ze stanowymi i rządowymi decydentami. Plotki znalazły potwierdzenie w pierwszej połowie 2010 roku.
Balwa został aresztowany pod zarzutem udziału w wielkiej aferze korupcyjnej, nazwanej w Indiach 2G Scam. Chodziło o kupowanie przychylności urzędników przyznających licencje na uruchamianie telefonii komórkowej drugiej generacji. Nikogo nie usprawiedliwiając, trzeba przyznać, że w sam system wydawania zezwoleń niejako wpisano już korupcję: kraj został bowiem podzielony na 22 strefy telekomunikacyjne, a do wydania było aż 281 licencji obejmujących oddzielnie największe miasta i biedne tereny interioru.
Nic dziwnego, że między oferentami rozpoczął się bezlitosny wyścig o zdobycie dla siebie najgęściej zaludnionych i zarazem najbogatszych okręgów – bo nikt nie chciał dopłacać do interesu. Indyjskie Central Bureau of Investigation (CBI) szacuje straty budżetu państwa na ponad 6 mld dol. (urząd regulacji telekomunikacyjnej – na jedyne 600 mln dol.). W ubiegłym roku magazyn „Time” umieścił 2G Scam na drugim miejscu listy dziesięciu największych nadużyć władzy: indyjski przekręt przegrał jedynie z aferą Watergate.
W wyścigu o licencje telekomunikacyjne wzięła także udział DB Realty poprzez mało znaną spółkę córkę Swan Telecom, która otrzymała prawo do uruchomienia telefonii komórkowej w 13 okręgach, w tym w Mumbaju oraz Nowym Delhi, dwóch najbogatszych miastach Indii. Dochodzenie CBI ujawniło, że firma Shahida Balwy – po wręczeniu łapówki – kupiła zezwolenia za nieco ponad 291 mln dol., by w ciągu kilku miesięcy sprzedać je gigantowi telefonicznemu Etisalat z Arabii Saudyjskiej za 850 mln dol.
Po kilku miesiącach pobytu w areszcie Shahid Balwa został wypuszczony za kaucją o śmiesznej – w porównaniu do jego majątku – wysokości 10 tys. dol. Jego proces zaczął się przed kilkoma dniami, a śledzą go całe Indie i zastanawiają się, czy gwiazda upadnie.