"Jestem oczywiście zadowolony, że wygrał człowiek lewicy i przypuszczam, że to będzie wielki sygnał dla innych krajów, zwłaszcza dla Niemiec, które w przyszłym roku mają wybory parlamentarne, a także jakiś powiew optymizmu w Polsce i w krajach naszego regionu. Być może zaczyna się lewicowa Wiosna Ludów, tym bardziej że na 27 państw Unii Europejskiej aż w 20 rządzi centroprawica. Należy to zmienić.

Oglądałem w Paryżu debatę Hollande-Sarkozy (...). Z moich rozmów ze sztabowcami Hollande'a wynikało, że to był kluczowy moment. Było przekonanie, że jeżeli Hollande sobie poradzi, to już nic mu nie zagrozi. Wszyscy obawiali się, że być może zdarzy się coś, jakiś incydent, jakieś zdanie, jakaś wyraźna ofensywa Nicolasa Sarkozy'ego i szanse Hollande'a zostaną pogrzebane. Nie stało się tak, przeciwnie, uważam, że Hollande (...) wypadł lepiej niż można było przewidzieć. Dzisiejszy dzień jest przypieczętowaniem tego sukcesu.

Jeśli chodzi o relacje z Polską, nic się pewnie specjalnie nie zmieni, ale mamy dwa fakty, na które chciałbym zwrócić uwagę. Obydwa dotyczą premiera Donalda Tuska.

>>> Czytaj też: Europa skręca w lewo. Wybór Hollande'a z korzyścią dla Polski

Reklama

Po pierwsze, Tusk demonstracyjnie nie spotkał się z Hollande'm, kiedy ten był w Polsce, mimo że spotkanie było początkowo planowane. To na pewno nie będzie budować dobrych stosunków. Po drugie, Tusk z reformy dotyczącej podwyższenia wieku emerytalnego uczynił swoją obsesję. Tymczasem Hollande idzie w odwrotnym kierunku. Nie tylko nie zapowiadał zwiększenia wieku emerytalnego, ale chce zamrożenia go na poziomie 60 lat.

Widać wyraźnie, że taki dogmat, który przedstawia w Polsce Tusk, że jeśli nie zwiększy się wieku emerytalnego, to nie wiadomo co się stanie, nie wytrzymuje krytyki w odniesieniu do poważnych polityków europejskich, takich jak na przykład Francois Hollande. Można powiedzieć, że Tusk przegrywa dwa razy: raz - że nie chciał się spotkać z kandydatem na prezydenta, a dziś ma prezydenta Francji przed sobą, dwa - z powodu tego dogmatu o wieku emerytalnym.

Słyszałem wystąpienie Sarkozy'ego po ogłoszeniu szacunkowych wyników wyborów. Było bardzo odpowiedzialne, bardzo poważne, pokazujące, że on w trudnej sytuacji potrafi dać sobie radę.

Wiele będzie zależało od tego, co się stanie w czerwcu. Wówczas we Francji są wybory parlamentarne uzupełniające. Trzeba pamiętać, że tam premiera powołuje prezydent, ale rząd tego premiera musi mieć większość, musi mieć wotum zaufania w parlamencie, więc myślę, że do czerwca nie będzie jakichś wielkich zmian. Wszyscy będą czekali na te wybory - socjaliści, żeby potwierdzić swoją dobrą passę, a prawica pewnie żeby powiedzieć: socjalista wygrał prezydenturę, to teraz dajcie nam zwycięstwo w wyborach parlamentarnych, żeby zachować pewną równowagę. Na pewno będzie bardzo ciekawa rozgrywka".