Zasada jest taka: czy hossa, czy bessa, mają być zyski. W praktyce jest różnie.

Emocje są złym doradcą w inwestycjach. Powodują, że na przykład sprzedajemy akcje w giełdowych dołkach, a kupujemy na górkach. Inwestowanie bez emocji? To możliwe.

Od lat specjaliści starają się wyeliminować ten czynnik z procesu inwestycyjnego, tworząc automatyczne systemy zarządzające aktywami. Mają one zarabiać niezależnie od tego, czy jest hossa, czy bessa. W Europie Zachodniej i USA działają już setki funduszy opartych na automatach (programach) wykorzystujących m.in. dane statystyczne i analizę wykresów. Najbardziej znany jest Medallion, czyli fundusz skonstruowany przez profesora matematyki Jamesa Simonsa, w który on sam włożył sporo oszczędności. W latach 1988 – 2009 tylko jeden rok fundusz zamknął pod kreską (-4,1 proc. w 1989 r.). Zyski wahały się w przedziale 21,2 proc. (1997 r.) do 98,5 proc. (2000 r.). W 2008 r., kiedy indeks MSCI World – starający się odwzorować zachowanie wszystkich światowych wskaźników giełdowych – spadł o 40,3 proc., Medallion zarobił 80 proc.

Polscy specjaliści także nie próżnują. W towarzystwach inwestycyjnych Investors TFI i Union Investment TFI właśnie trwają prace nad tego rodzaju produktami. Obydwa mają mieć postać funduszy zamkniętych. – Investor-Algorytmiczny na początku będzie dostępny tylko dla wąskiego grona zamożnych inwestorów, ale jeśli jego wyniki będą zadowalające, może trafić do szerszej dystrybucji – twierdzi Grzegorz Dróżdż, rzecznik Investors TFI.

Z kolei certyfikaty funduszu UniSystem – który będzie inwestował głównie w kontrakty terminowe na indeksy i towary przy użyciu kilku automatycznych systemów – powinny pojawić się w ofercie wybranych biur maklerskich już jesienią.

Reklama

Od grudnia 2010 r. działa Provide Able2, autorski fundusz wiceprezesa Provide TFI Jarosława Króla. W ubiegłym roku stracił wprawdzie ok. 11 proc., ale WIG, indeks warszawskiej giełdy, spadł niemal dwa razy mocniej.

Na polskim rynku już od kilku lat działają fundusze oparte na systemach automatycznych zaimportowanych z Zachodu. Trzy znajdują się w ofercie Superfund TFI, dwa sprzedaje Skarbiec TFI (pieniądze są lokowane na zagranicznych rynkach). Ich wyniki jednak nie zachwycają. Skarbiec-Alternatywny w 2011 r. stracił 7 proc., natomiast fundusze A, B i C Superfund aż po 20, nawet 30 proc. (były one dodatkowo poszkodowane bankructwem amerykańskiej firmy brokerskiej MF Global). Co prawda MSCI World zniżkował w tym okresie o 8 proc., ale okazuje się, że automaty wciąż nie są doskonałe, bo nie potrafiły wyraźnie pobić indeksów. Nieco lepsze są dla tego typu funduszy ostatnie miesiące – bardziej agresywne Superfund B i C potrafiły od początku maja zarobić po kilkanaście procent, co daje im miejsce w pierwszej dziesiątce na szerokim rynku.

Dotychczas „automatyczne inwestycje” były u nas mało popularne. Polacy pod koniec czerwca trzymali w wymienionych produktach tylko 71,1 mln zł, niemal jedną trzecią mniej niż przed rokiem. Ta suma to niewielki ułamek aktywów polskich funduszy (ponad 100 mld zł) i mikroskopijna część aktywów funduszy zarządzanych automatycznie, które w skali całego globu sięgają ponad 300 mld dol.