Od 1 stycznia rząd nie będzie już dopłacał elektrowniom za produkowanie zielonej energii z pełnowartościowego drewna. Niejasne przepisy pozwalają dziś spalać energetyce surowiec, z którego mógłby korzystać przemysł meblarski i papierniczy. Jak szacują nieoficjalnie przedstawiciele Ministerstwa Gospodarki, takie drewno stanowi dziś aż kilkanaście procent biomasy wykorzystywanej w elektrowniach, a nie powinno być wykorzystywane w ogóle.

– Ogromne zapotrzebowanie energetyki na biomasę w ciągu ostatnich pięciu lat podniosło ceny surowca dla przemysłu meblarskiego dwukrotnie – tłumaczy Mieczysław Kasprzak, wiceminister gospodarki. Na tym nie koniec. Resort kierowany przez Waldemara Pawlaka planuje też do 2017 r. całkowite obcięcie dopłat dla elektrowni palących węglem z domieszką biomasy. Dziś, głównie za sprawą wielkich elektrowni, powstaje w ten sposób połowa zielonej energii w Polsce.

To wszystko, w połączeniu z podniesieniem obowiązkowego udziału odnawialnych źródeł w sprzedawanej energii z planowanych 10,9 proc. do 12 proc. w 2013 r. i o jeden punkt procentowy w kolejnych latach do 2021 r., może się negatywnie odbić na kondycji finansowej firm energetycznych. Zdaniem Pawła Puchalskiego, szefa biura analiz Domu Maklerskiego BZ WBK, 2013 r. będzie jeszcze neutralny dla wyników finansowych firm energetycznych.

– Kolejne lata mogą jednak podnieść wydatki związane z wypełnieniem obowiązku udziału energii odnawialnej – mówi Paweł Puchalski. PGE i Tauron nie radzą sobie z zielonymi inwestycjami i aby wypełnić resortowe progi, już dziś muszą płacić wysokie kary w postaci opłaty zastępczej dla każdego niewyprodukowanego megawata. Każdego roku spółki wydają na ten cel po kilkaset milionów złotych. Dalsze podniesienie limitów na OZE zmusi ich do ponoszenia jeszcze większych kosztów. Podpisanie rozporządzenia, choć było konsultowane z branżą, najwyraźniej zaskoczyło dwóch największych graczy na rynku energii. W piątek zapytaliśmy PGE i Tauron o wpływ wchodzących lada tydzień zmian na kondycję finansową koncernów. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Resort tłumaczy, że podniesienie udziału odnawialnych źródeł w sprzedawanej energii ma zapobiec ryzyku pojawienia się nadpodaży zielonych certyfikatów i spadkowi ich rynkowej ceny, co z kolei zmniejsza kwotę wsparcia dla OZE.

Reklama

– Produkcja zielonej energii jest tak bardzo opłacalna, że wyprzedziliśmy scenariusze rozwoju sektora. To z kolei wywołało nadpodaż zielonych certyfikatów na rynku i spadek cen, co nie zachęca do inwestowania w nowe źródła czystej energii – tłumaczy podniesienie limitu OZE Janusz Pilitowski, dyrektor departamentu energii odnawialnej w MG. Tym samym pod znakiem zapytania stanęło wypełnienie zobowiązań Polski wobec UE co do udziału źródeł odnawialnych w bilansie energetycznym. W ogólnym zużyciu energii w 2020 r. ma on wynieść 15,5 proc., w produkcji energii elektrycznej – 19 proc. Część z naszych rozmówców wskazywała, że regulacyjna ofensywa MG nieszczęśliwie zbiegła się z finiszem zapisów na akcje prywatyzowanego Zespołu Elektrowni Pątnów-Adamów- Konin.

W piątek resort zamknął listy dla inwestorów indywidualnych. Po papiery zgłosiło się 10 tys. chętnych. Ich zapisy objęły ponad 15 proc. całości oferty – to wstępne wyliczenia, bo trwają jeszcze weryfikacje zapisów. Dla porównania, do objęcia akcji JSW zgłosiło się 138 tys. małych inwestorów. O wiele ważniejsze dla Skarbu Państwa są poszukiwania inwestorów instytucjonalnych, do których trafi od 75 do 85 proc. akcji oferowanych przez skarb (ma 50 proc. udziałów w wielkopolskich elektrowniach). Tutaj polowanie zakończy się we wtorek. Już w ubiegłym tygodniu w branży mówiło się jednak o chęci obniżenia minimalnej ceny za PAK ustalonej na 26 zł (inwestorom indywidualnym zaoferowano papiery po 33 zł, ale ostatecznie kupią oni po cenie wynegocjowanej przez dużych graczy).