"W Grecji żyje 11 milionów ludzi i ci ludzie potrzebują podstawowych usług. Chleba, mleka i polis samochodowych” - mówią byli bankierzy z Goldman Sachs.

Alexis Pantazis i Emilios Markou są na dobrej drodze, by zostać kolejnym pokoleniem ubezpieczycieli samochodów w Grecji. To duża zmiana, gdyż obydwaj jeszcze przed trzema laty pracowali jako bankierzy dla Goldman Sachs. Poznali się na stołówce w londyńskiej siedzibie firmy. Trzydziestosześcioletni Pantazis, obecnie doradca w Boston Consulting Group, na pytanie, dlaczego zdecydował się robić interesy właśnie w Grecji, odpowiedział: „Jeden z naszych inwestorów powiedział mi, że nie można po prostu wymazać z mapy jakiegoś kraju. W Grecji żyje 11 milionów ludzi i ci ludzie potrzebują podstawowych usług. Chleba, mleka i ubezpieczeń samochodowych”.

Banki Credit Agricole i Societé Générale sprzedają swoje greckie oddziały, by czym prędzej uciec z jedynego państwa strefy euro, które potrzebuje drugiego pakietu pomocowego. Pantazis i Markou widzą jednak w Grecji swoją szansę. Z podróży biznes klasą i sushi przerzucili się na tanie loty i kanapki i ponad dwa miesiące temu zaczęli sprzedawać Grekom polisy samochodowe.

>>> Czytaj też: Grecja rzutem na taśmę zatwierdziła oszczędności

Choć w trakcie kryzysu finansowego grecka gospodarka skurczyła się o 20 proc., a w tym tygodniu po ogłoszeniu kolejnych cięć budżetowych obywatele znowu wyszli na ulice, to w ubiegłym roku PKB per capita Grecji nadal był o 26 proc. wyższy niż Polski, która jako jedyny członek UE uniknęła recesji po 2008 r. Według Michaela Massourakisa, głównego ekonomisty Alpha Bank SA, który przejmuje ateński oddział Credit Agricole za cenę 1 euro, grecki rynek może okazać się bardzo atrakcyjny dla doświadczonych graczy, na pewno jednak nie spodoba się początkującym. „Z powodu kryzysu z greckich ulic zniknęło ok. 300 tys. aut. Wrócą, gdy gospodarka zacznie się odradzać.” – powiedział.

Reklama

Tymczasem brytyjscy przedsiębiorcy, w ankiecie przeprowadzonej 29 października, uznali robienie interesów w Grecji za bardziej ryzykowne niż np. w Syrii, Iranie czy Iraku. Grecki rynek pozostaje niestabilny zwłaszcza ze względu na 25-procentowe bezrobocie. Premier Antonis Samaras poprosił UE o więcej czasu na wdrożenie planu oszczędnościowego, w którego skład wejdą m.in. cięcia emerytur i pensji. Kraj wkracza właśnie w szósty rok recesji.

Emilios Markou uważa, że właśnie teraz najłatwiej będzie dotrzeć do klientów: „Pięć lat temu Grek powiedziałby: „Nie obchodzi mnie to, mam pieniądze albo myślę, że je mam”, teraz ludzie zaczęli zadawać sobie pytania: Na kogo głosować? Jakie gazety czytać? Jaką firmę ubezpieczeniową wybrać?”.

>>> Polecamy: UE nie wypłaci pomocy dla Grecji w przyszłym tygodniu

ikona lupy />
Greckie flagi przed siedzibą parlamentu, fot. Angelos Tzortzinis/Bloomberg / Bloomberg / Angelos Tzortzinis
ikona lupy />
Protesty przeciw rządowym oszczędnościom w Grecji / Bloomberg