Do belgijskiej stolicy przylatują dziś premierzy Włoch, Węgier i Litwy. I choć każdy z nich ma także inne sprawy do załatwienia, to wydatki Unii na lata 2014-2020 mają być jednym z głównych tematów rozmów.

Do szczytu budżetowego pozostało 8 dni. Powszechne przekonanie jest takie, że tym razem zakończy się on porozumieniem. Szef Rady Europejskiej nie zwoływałby spotkania unijnych liderów, gdyby nie miał sygnałów, że jest szansa na kompromis. „Wszyscy w Europie są pod presją czasu. Zwłaszcza teraz w kryzysie Unii są potrzebne inwestycje i przewidywalność finansowania projektów” - powiedział Polskiemu Radiu jeden wysokich urzędników w Komisji Europejskiej. By porozumienie było możliwe, konieczne są dalsze cięcia wydatków.

Domagają się tego Wielka Brytania i Niemcy. Polska ma nadzieję, że zgodnie z obietnicami, polityka spójności, wspierająca biedne regiony i wyrównująca szanse w rozwoju Unii, pozostanie nietknięta. Wtedy Warszawa otrzymałaby ponad 72 miliardy euro. Mniej pewna jest obrona wydatków na rolnictwo. Wprawdzie i tu były zapowiedzi, że cięć nie będzie, ale możliwe są przesunięcia części pieniędzy z jednego kraju do drugiego. Na przykład, co wcale nie jest takie nierealne, z Polski do Francji, która narzeka, że dostała za mało.

Reklama