W maju kwota należności, na jaką polskie firmy zalegają swoim kontrahentom, wyniosła niecałe 1,19 mld zł, czyli była o 7 proc. mniejsza niż w roku ubiegłym. Z drugiej strony przybywa firm, które nie regulują zobowiązań na czas. W maju ich liczba przekroczyła 28,8 tys. W porównaniu z rokiem ubiegłyn jest to wzrost o 9 proc. – wynika z danych Bisnode D&B Polska, opracowanych na podstawie zgłoszeń od 400 firm.
A to oznacza, że zatory płatnicze przestają być już domeną dużych graczy rynkowych i w długi coraz częściej wpadają mniejsze przedsiębiorstwa. – Zaczyna być widoczny efekt domina. Im nie płacą na czas, w związku z tym i one zaczynają zalegać z płatnościami. Szczególnie że mają najbardziej ograniczony dostęp do zewnętrznych źródeł finansowania – wyjaśnia Robert Gwiazdowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha.
Obniżenie kwoty zaległości to z kolei efekt polepszenia się sytuacji w dwóch największych branżach: spożywczej i budowlanej. – W pierwszej kwota zaległości w ciągu ostatnich 12 miesięcy zmalała o 15,3 proc., w maju wyniosła 242 mln zł. W sektorze budowlanym spadek był jeszcze większy, bo wyniósł 32,3 proc. do 175,3 mln zł – zaznacza Tomasz Starzyk, analityk z Bisnode D&B Polska.
Reklama
Prognozy dotyczące spadku siły nabywczej Polaków, jak również popytu wewnętrznego okazały się więc nie tak silne, jak prognozowano. To przełożyło się na zwiększenie zaufania przedsiębiorców względem siebie. Poza tym w branży budowlanej firmy stały się bardziej zachowawcze. Nie podejmują już tak pochopnych decyzji, nie wchodzą w niepewne inwestycje, nie podejmują współpracy z nierzetelnymi kontrahentami.
– Obecna sytuacja jednak nie uspokaja. Zwłaszcza w sektorze spożywczym, w którym ubywa sklepów – dodaje Tomasz Starzyk.