Reakcją był m.in. ogromny wzrost zmienności na rynku obligacji oraz 20-procentowy spadek cen akcji, choć trzeba przyznać,
że nastąpił on po ponad 75-procentowym rajdzie z zeszłej jesieni. W najbliższym czasie BoJ może będzie w stanie kontrolować zmienność na rynku obligacji, jeśli główne rynki obligacji rządowych w innych krajach uspokoją się zgodnie z oczekiwaniami.

Niemniej jednak, długoterminowe zmartwienia fiskalne są w Japonii odwiecznym problemem i nadal nim pozostają. Ponadto powstaje pytanie czy teraz, po umocnieniu swojego zaplecza podczas lipcowych wyborów do wyższej izby parlamentu, premier Shinzo Abe skoncentruje się na kwestiach konstytucyjnych, które tak bardzo leżą mu na sercu (perspektywa bardziej sprzyjająca spadkom jena)? Czy może raczej skupi się on na wielce potrzebnych reformach strukturalnych, na przykład dotyczących elastyczności rynku pracy, czy też trudnej sytuacji fiskalnej (sytuacja bardziej sprzyjająca wzrostom jena)?
Cel inflacyjny na poziomie 2 proc., do którego dąży Japonia, wydaje się jeszcze daleko przed nią. A jeśli nawet uda się go osiągnąć, i tak pozostaje ryzyko, że będzie to ten zły rodzaj inflacji.

Jen może w końcu osłabnąć, ale nie można wykluczyć znacznej konsolidacji, jeśli rynek zgodzi się co do tego, że podejście oparte na luzowaniu ilościowym nie działa i zacznie zastanawiać się nad tym, co czeka nas w przyszłości.