Najdobitniej podsumowała to jedna z tanich linii lotniczych: „EasyJet jest efektem deregulacji rynku lotniczego prowadzonej pod auspicjami Unii. Bez tego byśmy nie istnieli”.
Raporty przygotowywane są w ramach bilansu kompetencji, czyli przeglądu poszczególnych obszarów, w które zaangażowana jest Bruksela, i konsekwencji tego stanu rzeczy dla Wielkiej Brytanii. Wyodrębniono 32 obszary, o których raporty mają się ukazywać w półrocznych odstępach do jesieni 2014 r. Najnowsza runda dotyczy wspólnego rynku, handlu, inwestycji, transportu, nauki, kultury i sportu. Poprzednia, która ukazała się w lipcu 2013 r., dotyczyła podatków, zdrowia, polityki zagranicznej, pomocy zagranicznej i bezpieczeństwa żywności.
Raporty oddają głos głównie stowarzyszeniom branżowym. Pozytywnie o swobodzie przepływu towarów wypowiedział się zwłaszcza przemysł samochodowy, który zatrudnia na Wyspach 720 tys. osób. Bez dostępu do jednolitego rynku eksportująca na kontynent 1,2 mln pojazdów rocznie branża musiałaby ponosić koszty ceł wynoszących od 10 do 22 proc. Biznes najczęściej podnosił korzyści płynące z jednolitego rynku, chociaż raport zawiera spekulacje, że podobny efekt można byłoby osiągnąć przez umowy o wolnym handlu.
Reklama
Pozytywnie o członkostwie w Unii wypowiedziały się także firmy i stowarzyszenia branży transportowej, które wręcz zażądały bardziej ambitnych działań ze strony Brukseli, m.in. szybszego wdrażania projektu jednolitego europejskiego nieba. Jako korzystne oceniono także brytyjskie uczestnictwo w badaniach, gdyż Londyn otrzymuje na nie z Brukseli więcej pieniędzy, niż wrzuca do unijnego budżetu.
Z negatywów podnoszono zaś absurdy powodowane przez europejskie przepisy z zakresu ochrony środowiska. Stowarzyszenie Budownictwa Mieszkaniowego podało przykład inwestycji, w której deweloper był zmuszony ponieść dodatkowe koszty szacowane na 200–300 tys. funtów (1–1,5 mln zł) z tytułu szczególnej ochrony traszek. Liczba tych małych płazów w miejscu, gdzie miała powstać inwestycja, wynosiła 23 sztuki.
Raporty rozsierdziły brytyjskich eurosceptyków. W założeniu miały bowiem dostarczyć argumentów przed zapowiadaną przez premiera Davida Camerona renegocjacją warunków członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii. Krytycy pytają wprost: jak to możliwe, że administracja eurosceptycznego premiera produkuje prounijne raporty? Pojawiły się nawet oskarżenia, że rząd nieprzypadkowo wypuszcza raporty w czasie, gdy uwaga opinii publicznej jest skupiona na katastrofalnych powodziach, by odwrócić uwagę od wniosków niezgodnych z poglądami torysów. Uwadze nie umknął także fakt, że odłożono w czasie wydanie najważniejszego w kontekście antyimigracyjnej retoryki raportu dotyczącego swobody przepływu osób.
>>> Londyn wyklucza unię walutową, gdyby Edynburg zdecydował się na niepodległość. Wprowadzenie własnego pieniądza oznaczałoby duże straty dla szkockich przedsiębiorstw, bo dwie trzecie eksportu trafia na południe wyspy. Czytaj więcej na ten temat.