Kilka dni temu w warszawskich autobusach i tramwajach pojawiły się plakaty, które ostrzegają przed konsekwencjami korzystania z nielegalnych doładowań.

Warszawski Zarząd Transportu Miejskiego swoją kampanią chce promować uczciwość, ale też ostrzegać przed konsekwencjami oszustwa. Bo śledztwo w sprawie nielegalnych doładowań biletów długookresowych prowadzi już prokuratura. Zajęła się tą sprawa po doniesieniu ZTM.

- Do tej pory złożyliśmy doniesienie na 10 tys. osób - mówi Igor Krajnow rzecznik zarządu.

Przemysław Nowak, rzecznik prokuratury okręgowej w Warszawie poinformował, że do tej pory w tej sprawie zostało przesłuchanych około ośmiuset osób. Postawione zostały także pierwsze zarzuty. Dotyczą one tzw. oszustwa komputerowego, za które grozić może nawet 5 lat więzienia.

Reklama

ZTM tymczasem ostrzega: każde użycie nielegalnie doładowanej karty jest wychwytywane przez system. Sczytuje on też dane personalne zakodowane w bilecie. Dla ZTM nie jest więc problemem znalezienie osób, które posługują się nielegalnymi kartami.

- Wszystkie tego typu przypadki w dalszym ciągu będziemy zgłaszać organom ścigania - zapowiada Igor Krajnow. Aby ustrzec się przykrych konsekwencji, należy kodować bilet w legalnym źródle i żądać paragonu potwierdzającego przeprowadzenie transakcji.

Zarząd Transportu Miejskiego w Warszawie na nielegalnych doładowaniach w ciągu trzech ostatnich lat stracił 3,5 mln zł. Igor Krajnow dodaje jednak, że od nowego roku zostaną wprowadzone nowe zabezpieczenia biletów, które uniemożliwią ich nielegalne doładowanie.

>>> Czytaj też: Zagospodarowanie Warszawy Głównej: PKP przesuwają termin składania pomysłów