Żniwo zebrały przede wszystkim intensywne bombardowania i starcia na wschodzie miasta Gaza w dzielnicy Shejaiya. Trwającą wiele godzin operację Palestyńczycy nazwali "izraelską masakrą". Jak relacjonuje z Gazy specjalny wysłannik Polskiego Radia Wojciech Cegielski, to, co działo się w nocy i rano w Shejaiya, mieszkańcy i dziennikarze nazwali "piekłem". Od północy, izraelska armia ostrzeliwała gęsto zaludniony obszar z samolotów, czołgów oraz okrętów stojących niedaleko linii brzegowej Gazy.

Co kilka sekund słychać było huk pocisków i eksplozji. Mieszkańcy w popłochu uciekali z płonących domów. Ci, którzy przetrwali do rana, wraz ze wschodem słońca na piechotę uciekali do centrum Gazy. Operacja w Shejaiya była najbardziej intensywnym i najbardziej krwawym atakiem od początku najnowszej wojny. To właśnie w jej trakcie izraelska armia poniosła największą od lat stratę. Zginęło 13 żołnierzy. Siedmiu z nich straciło życie, gdy w stronę ich pojazdu bojownicy z Hamasu wystrzelili pocisk antyczołgowy.



Wojsko twierdzi, że dwa dni temu apelowało do mieszkańców o opuszczenie Shejaiyi, ale Palestyńczycy twierdzą, że nie mieli dokąd uciekać. Dzielnica była bombardowana, bo Izrael chciał zniszczyć tajne tunele Hamasu. Ostre starcia trwały też dzisiaj na granicy Izraela z Gazą niedaleko Erez. Przez kilka godzin słychać było wzajemny ostrzał, prowadzony z czołgów, działek a także z karabinów maszynowych.



Po południu w Shejaiya zaczął obowiązywać krótki rozejm humanitarny. Miał trwać 2 godziny, by czekający na granicy Izraela z Hamasem wolontariusze z organizacji humanitarnych zdążyli wjechać z transportami dla mieszkańców dzielnicy. Jednak po tym, jak Hamas w trakcie rozejmu zaczął strzelać rakietami, Izrael ponownie rozpoczął bombardowania. Od początku prowadzonej przez Izrael operacji w Gazie zginęło co najmniej 425 Palestyńczyków i 13 Izraelczyków.

Reklama

USA popiera Izrael

Stany Zjednoczone popierają działania obronne Izraela przed działaniami Hamasu - powiedział w wywiadzie dla telewizji Fox News sekretarz stanu USA John Kerry. Dodał przy tym, że islamscy bojownicy odrzucają wszelkie propozycje pokojowe.

John Kerry wezwał islamistów do zawieszenia broni. Waszyngton uznaje Hamas za organizację terrorystyczną i nie kontaktuje się z jej liderami. Może jednak prowadzić z nią rozmowy, ale tylko za pośrednictwem takich sojuszniczych państw jak Egipt, Turcja czy Katar. - To jest bardzo skomplikowana sytuacja, która doprowadziła do głębokiego kryzysu. Izrael ma prawo się bronić przed Hamasem, który jednak odrzuca wszelkie możliwe sposoby rozwiązania konfliktu, jak np. plan egipski, który my również popieramy - podkreślał John Kerry.

Egipt apelował o wstrzymanie ognia i zaprosił do swojej stolicy na rozmowy pokojowe, Hamas odrzucił jednak tę propozycję. Dlatego Stany Zjednoczone uważają, że Izrael ma prawo w takiej sytuacji odpowiadać ostrzałem rakietowym.

>>> Czytaj też: Rosja stara się ukrywać dowody ws. zestrzelonego Boeinga