Według obecnego ustawodawstwa, takie uprawnienie przysługuje pracownikowi tylko za pracę w niedzielę. Związki zawodowe podniosły alarm, że to droga do wprowadzenia 6-dniowego tygodnia pracy. Podobnego zdania jest opozycja.

To nieprawda - odpierają zarzuty politycy PO. Europoseł Adam Szejnfeld zapewnia, że PO jest gwarantem tego, by w Polsce był pięciodniowy tydzień pracy. Polityk Platformy przekonywał, że propozycje zmian są korzystne dla pracowników. Podkreślał, że przygotowane zmiany mają wyeliminować z prawa pracy błąd legislacyjny. Pracownicy są gorzej traktowani w sobotę niż w inne dni wolne od pracy - mówił Szejnfeld. Autorzy projektu wyliczyli, że przy pensji 4000 złotych brutto, dodatek za pracę w sobotę mógłby wynieść około 300 złotych brutto.

Nie będziemy pracować 6 dni w tygodniu - przekonuje rzecznik PSL Krzysztof Kosiński. Polityk jest przekonany, że czas pracy się nie zmieni. Krzysztof Kosiński przypomina też, że w miniony weekend premier Ewa Kopacz powiedziała, że takich zmian nie popiera. Dodaje, że obowiązującego wymiaru pracy - 40 godzin tygodniowo - nikt nie ma zamiaru zmieniać.

To prosta droga do wprowadzenia 6-dniowego tygodnia pracy - komentuje szef klubu PiS Mariusz Błaszczak. Poseł zgadza się ze związkami zawodowymi, które alarmują, że PO chce tylnymi drzwiami dołożyć Polakom kolejny dzień pracy. Mariusz Błaszczak przekonuje, że proponowane zmiany są dla pracowników szkodliwe. - Będzie pole do nadużyć, a pracownicy będą zmuszani do pracy przez 6 dni w tygodniu, a jak odmówią, stracą pracę - uważa Błaszczak.

Reklama

Podobnych argumentów używa Katarzyna Piekarska z SLD. Jej zdaniem, w wyniku nowelizacji prawa, straci słabsza strona, czyli pracownik. I tam - mówi - gdzie jest wysokie bezrobocie ludzie będą zmuszani do pracy przez 6 dni w tygodniu. Dodaje, że w tej chwili na świecie dyskutuje się raczej o skracaniu tygodnia pracy. Jak wyjaśnia, wypoczęta osoba ma lepsze wyniki w pracy.

>>> Polecamy: Szwedzi pracują 6 godzin dziennie, Francuzi wyłączą telefony po godz. 18. A Polacy?