Powiedzenie „prognozowanie jest trudne, a najtrudniej prognozować przyszłość” przypisywane jest wielu osobom – od Marka Twaina przez Alberta Einsteina aż po misia Yogi. Bywa, że prognozy okazują się nietrafione już po krótkim czasie. Przekonać się o tym można, porównując dane makroekonomiczne z przewidywaniami ekspertów z ankiety DGP.

Od kilku lat co trzy miesiące prosimy ekonomistów z kilkunastu krajowych banków i instytucji pozabankowych o przedstawienie przewidywań dotyczących kilku podstawowych wskaźników: wzrostu gospodarczego, inflacji, kursu złotego wobec euro i dolara, rentowności obligacji i wysokości głównej stopy Narodowego Banku Polskiego, a od niedawna również stopy bezrobocia. Specjaliści prognozują dane dotyczące kolejnych miesięcy (bądź – jak w przypadku PKB – kwartałów) do końca bieżącego albo następnego roku. Dzięki temu jesteśmy w stanie nakreślić najbardziej prawdopodobną zdaniem analityków ścieżkę poszczególnych wskaźników.

Jak sprawdzały się te prognozy? Pod lupę wzięliśmy przewidywania z września 2013 r. (obejmujące okres do końca 2014 r.) oraz czerwca i grudnia 2014 r. (do końca 2015 r.) dotyczące trzech najważniejszych wskaźników – wzrostu PKB, inflacji i głównej stopy NBP. Jak się okazuje, stosunkowo najłatwiejsze do przewidzenia okazało się tempo wzrostu gospodarczego. Co jednak nie znaczy, że było to łatwe.

W prognozach z jesieni 2013 r. ekonomiści wyraźnie nie docenili dynamiki poprawy sytuacji. Spodziewali się, że dopiero na początku kolejnego roku wzrost PKB przekroczy 2 proc., a poziom 3 proc. osiągnie pod koniec 2014 r. W rzeczywistości pierwszą z tych barier dynamika PKB pokonała już w końcówce 2013 r., a ponad 3-proc. wzrost zanotowaliśmy na samym początku 2014 r. Bliższe prawdy były przewidywania formułowane wtedy, gdy wzrost przekraczał 3 proc. Ale i te nie do końca się sprawdziły. Wiosną 2014 r. oczekiwano stopniowego przyspieszania dynamiki PKB aż do 4 proc. w ostatnim kwartale 2015 r. Przyspieszenia, ale w nieco mniejszej skali, analitycy kazali się spodziewać również w prognozach z końca 2014 r. W rzeczywistości od siedmiu kwartałach dynamika PKB jest dość stabilna – waha się w granicach 3,3–3,7 proc.

W przypadku PKB pewne znaczenie dla oceny trafności prognoz mają rewizje danych dokonywane przez Główny Urząd Statystyczny. Z ostatnią taką rewizją mieliśmy do czynienia w październiku.

Inaczej jest z prognozami inflacji. Tu rewizji danych wstecz nie ma. Jest natomiast mocne uzależnienie wskaźnika od czynników zewnętrznych, jakimi są ceny surowców energetycznych czy żywności. A to właśnie one w ostatnich latach w dużej mierze przyczyniały się do tego, że inflacja była wyraźnie niższa od oczekiwań. Wygląda na to, że w prognozach inflacji ekonomiści najmniej mylili się rok temu – zgodnie z ich oczekiwaniami dynamika cen od marca 2015 r. zaczęła się podnosić. Tyle że wcześniej spadek cen okazał się znacznie głębszy, niż przewidywano. W efekcie – wbrew prognozom z końca 2014 r. – nadal nie mamy inflacji, ale deflację.

Prognozy dotyczące cen znajdują odbicie w oczekiwaniach dotyczących działań Rady Polityki Pieniężnej. Jesienią 2013 r., gdy główna stopa NBP wynosiła 2,5 proc., analitycy przypuszczali, że niecały rok później nastąpią pierwsze podwyżki stóp procentowych. W połowie 2014 r. też spodziewano się, że z czasem stopy pójdą w górę. Tymczasem w marcu 2015 r. RPP obniżyła je do rekordowo niskiego poziomu.

U progu każdego roku pojawia się wiele nowych prognoz. W przypadku tych ekonomicznych dobrze jest zdawać sobie sprawę z tego, że choć oddają one najbardziej prawdopodobny zdaniem ekspertów bieg zdarzeń, to jest to ocena na dany moment. ©?

ikona lupy />
Łukasz Wilkowicz