Kredyt hipoteczny ma na głowie ponad milion rodzin, jest więc ponad milion potencjalnych decyzji do podjęcia. Wydawać by się mogło, że jeśli ktoś ma kredyt hipoteczny w złotych, to warto pomyśleć o przewalutowaniu na euro. Złoty jest słaby, więc dziś wzięte 386 tys. zł kredytu to 100 tys. euro. A jak złoty się wzmocni – tak przecież zakładają długoterminowe prognozy – to wartość kredytu w euro wzrośnie. Gdyby złoty umocnił się chociaż do 3,50 za euro z obecnych 3,86, to po przeliczeniu złotych na euro kredyt wzrośnie do ponad 110 tys. euro, to ponad 30 tys. zł różnicy. A co zrobić z popularnym kredytem we franku szwajcarskim? I tak przecież będziemy go za kilka lat spłacać już w euro.

Złoty lepiej niech pozostanie złotym

Doradcy odpowiadają – nie. Raczej nie. Z wyjątkiem nielicznych wyjątków nie ma to w tej chwili sensu. Przypominają, że jeśli ktoś brał kredyt w złotych, choć oprocentowanie kredytów we frankach było niższe, to dlatego, że – często - bał się ryzyka kursowego. Jeśli więc kredytobiorca zamieniłby już teraz swój dług ze złotych na euro, to naraziłby się (nawet na kilka lat) na niechciane przecież ryzyko kursowe.

Jarosław Sadowski, analityk produktów finansowych Expander Advisors zwraca uwagę, że „w ostatnich latach mówiło się o umacnianiu się złotego. Skoro zaciągając kredyt, kredytobiorca wybrał jednak kredyt w złotych to obecnie zapewne również nie zaryzykuje przewalutowania kredytu na euro. Nawet po wejściu do mechanizmu ERM2 wahania kursowe nie znikną, lecz tylko zostaną ograniczone”. A ponadto nie ma stuprocentowej pewności czy złoty rzeczywiście będzie się umacniał.

Reklama

Analityk Expandera podkreśla, że w większości przypadków przewalutowanie kredytu ze złotego na euro będzie oznaczało wzrost marży kredytowej, dlatego też nie zachęca do zmiany waluty kredytów w złotych.

Aleksandra Łukasiewicz, dyrektor ds. produktów bankowych Open Finance również wskazuje, że zaciągający kredyt w złotych czynili to z dwóch powodów: albo bali się ryzyka walutowego, albo i tak nie mieli zdolności kredytowej w walucie obcej i skazani byli na złotego.

„Dopóki w Polsce walutą obowiązującą nie będzie euro, to element ryzyka pozostaje, teoretycznie nawet po wejściu do ERM II. Dokonanie przewalutowania jest też poprzedzone badaniem zdolności kredytowej. Jeżeli nie poprawiła się sytuacja finansowa kredytobiorcy, to nadal pozostaje mu do wyboru jedynie kredyt złotowy” – podkreśla Aleksandra Łukasiewicz. Sama chęć przewalutowania zatem nie wystarczy.

Eksperci Finamo zwracają z kolei uwagę na to, że jeśli ktoś zaciągał kredyt w złotych, to – poza wszystkimi ograniczeniami w dostępie do kredytu walutowego – decydował się także na bardziej przewidywalne raty w złotych. I lepiej niech tak zostanie, bo w chwili wprowadzenia euro nasz kredyt złotówkowy prawdopodobnie zostanie przeliczony na euro automatycznie, a bank nie powinien pobierać za tę czynność opłat. Tym bardziej, że dla wszystkich obowiązywać będzie jeden sztywny kurs wymiany. „Dlatego nie powinniśmy się obawiać również kosztów związanych ze spreadem, czyli tego, że złotówkę będziemy odsprzedawać po niższym kursie kupna danego banku, a kredyt w euro spłacać już po wyższym kursie sprzedaży” - przypominają.

Szybki ewentualny zysk na korzystniejszym dla kwoty kredytu przewalutowaniu może w dodatku być pozorny. „Po drodze do euro można się również spodziewać obniżki rat kredytu spłacanego w złotówkach, ze względu na przewidywany spadek stóp procentowych. Stopy procentowe w Polsce są o około 2 pkt. proc. wyższe niż w krajach Europy Zachodniej. W trakcie przygotowań naszego kraju na wprowadzenie euro, nasze stopy będą musiały być dostosowane do tych obowiązujących w strefie euro. Zatem posiadacze kredytów w złotówkach powinni skorzystać już na etapie przygotowań” – podkreślają eksperci Finamo.

No chyba, że ktoś wcześnie dobrze liczył

Aleksandra Łukasiewicz z Open Finance wskazuje, że przewalutowanie kredytu ze złotego na euro już teraz może rozważyć tylko konkretna grupa osób. To ci, którzy prognozowali osłabienie złotego i zaciągnęli kredyt złotowy, aby dokonać przewalutowania po korzystniejszym kursie. „W takiej sytuacji bardziej opłaca przewalutować się teraz, niż w momencie przyjmowania euro, ponieważ prognozuje się ponowne umocnienie złotego” - dodaje.

Jednak wszystko trzeba dokładnie policzyć. Jarosław Sadowski z Expandera podkreśla, że przy wyliczaniu zysków i kosztów trzeba dokładnie sprawdzić ewentualną prowizję i dodatkowe koszty wynikające ze zmiany w zabezpieczeniach kredytu (np. z hipoteki zwykłej na kaucyjną). A jeżeli już podejmujemy taką decyzję, trzeba być gotowym na ewentualne zmiany kursów walutowych.

To może franki na złote?

Jarosław Sadowski zwraca uwagę, że na niekorzyść przewalutowania kredytu z franków na złote działa obecna słabość złotego oraz większy niż jeszcze dwa miesiące temu spread walutowy. „Kluczową sprawą jest jednak to, kiedy kredyt został zaciągnięty. Jeżeli miało to miejsce stosunkowo niedawno, gdy kurs franka był znacznie niższy od obecnego, przewalutowanie spowoduje wzrost kwoty zadłużenia, prawdopodobnie o kilkadziesiąt tys. zł”.

Natomiast jeżeli kredyt został zaciągnięty w momencie, gdy frank był droższy niż obecnie, np. w 2003 r., to dokonując przewalutowania wciąż możemy liczyć na zmniejszenie zadłużenia.

„Podejmując taką decyzję w kalkulacjach trzeba jednak uwzględnić koszt tzw. spreadu, wynikający z tego, że bank dokonuje wypłaty kredytu po obniżonym kursie, a jego spłata następuje po kursie podwyższonym. Ze względu na znaczne wahania kursowe obecnie średnia wysokość spreadu wzrosła do poziomu 15 gr. z 12 gr. we wrześniu. Dla kredytu na kwotę 400 tys. zł i spreadu na poziomie 15 gr koszt spreadu to ok. 25 tys. zł” – podkreśla Jarosław Sadowski.

Kredyt w CHF i tak jest tańszy od kredytu w euro

Kredytobiorcy mają kolejny zgryz: mogą rozważać opcję zamiany wciąż jeszcze tańszego kredytu we frankach na euro. Ale analitycy tego nie zalecają, radzą poczekać z decyzją do faktycznego wejścia Polski do Eurolandu, a przynajmniej – do podania rzeczywistej daty zamiany polskiej waluty na europejską.

Analitycy Finamo przypominają, że po wejściu do strefy euro kredyt hipoteczny we frankach nadal będzie kredytem we frankach. Zmieni się tylko waluta spłat, zamiast złotego będą euro. „Nastąpi zatem tylko przeliczenie wartości kredytu i raty do spłaty na euro. Nie wiadomo czy banki będą pobierały za tę czynność opłaty. Natomiast obecnie przewalutowanie kredytu we frankach na kredyt w euro wiąże się z kosztami”.

I nie chodzi tylko o ewentualne opłaty związane z przewalutowaniem. Nadal jest istotna różnica stóp procentowych, a poza tym ryzyko kursowe dla kredytów we frankach po przejściu Polski na euro i tak się zmniejszy. „W Polsce stopy procentowe wynoszą 6 proc., w strefie euro 3,25 proc., a w Szwajcarii 2 proc. Po zamianie złotówki na euro dodatkowo zmniejszy się ryzyko nagłych wahań kursowych, gdyż kurs franka do euro podlega znacznie mniejszym wahaniom niż do złotówki. Zatem lepiej poczekać i nie wykonywać nerwowych ruchów” – radzą specjaliści Finamo.

Jarosław Sadowski wskazuje, że obecnie, po ewentualnej zamianie franka na euro, po pierwsze – i tak ryzyko kursowe pozostanie. Po drugie - kredyt we frankach trzeba będzie spłacić po wysokim kursie sprzedaży franka, co jest winą słabości złotego i wysokiego spreadu. W dodatku spread trzeba będzie zapłacić po raz drugi zaciągając kredyt w euro.

A po trzecie - można stracić dotychczasowe korzyści frankowego kredytu, czyli jego niższe koszty. „Zaciągnięte przed październikiem tego roku kredyty we frankach mają znacznie niższą marżę niż ta jaką będzie miał kredyt w euro po przewalutowaniu. Jest to bardzo istotne, gdyż po przyjęciu euro marże kredytowe pozostaną bez zmian, a zmieni się tylko stopa bazowa. Ponadto obecne całkowite oprocentowanie kredytu w euro będzie wyższe niż kredytu we frankach. Podczas, gdy dzięki gwałtownie spadającemu LIBOR CHF, oprocentowanie kredytów w tej walucie niebawem będzie wynosiło 3-5 proc. (LIBOR CHF 2 proc. + 1-3 proc. marży) to oprocentowanie po przewalutowaniu na euro wynosiłoby ok. 5,7-6,2 proc. (LIBOR EUR 4,2 proc. + 1,5-2 proc. marży)” – wylicza Jarosław Sadowski.

Aleksandra Łukasiewicz z Open Finance zwraca uwagę, że kto ma kredyt we franku szwajcarskim, może liczyć i tak na zminimalizowanie ryzyka walutowego w chwili zamiany złotego na euro. A to dlatego, że kurs franka i euro w przypadku stabilnej sytuacji na rynku finansowym jest bardzo silnie skorelowany.

„W przypadku niepewności z jaką mamy np. aktualnie do czynienia kurs franka umacnia się, ponieważ inwestycja we franka, obok złota i dolara, jest postrzegana jako rozwiązanie na mało stabilne czasy. Nie zmienia to jednak faktu, że wstąpienie do ERM II zmniejszy znacznie ryzyko walutowe dla osób spłacających kredyty w CHF. Przyjęcie euro będzie też oznaczało podobne zachowanie stóp procentowych” – dodaje dyrektor Łukasiewicz.

Nieliczne są zatem przypadki, gdy w tej chwili ruch na walucie kredytu hipotecznego przyniósłby pozytywne skutki. Specjaliści wskazują, że korzyść dla kredytu w euro istnieje, ale w przyszłości i pod warunkiem, gdy teraz nie będziemy wykonywać żadnych nerwowych posunięć. W opinii doradców Finamo najprawdopodobniej w dłuższej perspektywie na wprowadzeniu w Polsce euro i tak zyskają wszyscy kredytobiorcy, nawet jeśli teraz nie zrobią nic: kredyty w złotych mogą stanieć, gdy stopy procentowe będą niższe. Zaś kredyty w innych walutach nadal zachowają swoje zalety, a w dodatku po zamianie złotego na euro bardzo zmniejszy się ryzyko nagłych wahań kursowych. Wygląda na to więc, że najlepiej po prostu spłacać kredyt taki, jaki się ma.