Przed siedzibą PiS przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie zgromadziły się w poniedziałek osoby ubrane na czarno, które wyrażają sprzeciw wobec obywatelskiego projektu zaostrzenia przepisów aborcyjnych. Uczestnicy protestu trzymają transparenty z napisami, m.in.: "Kobieta to nie inkubator", "Moje ciało, moja sprawa", "Edukacja i antykoncepcja zamiast zakazów".

"Nie mamy innego wyjścia"

"To zbyt poważna sprawa na happeningi, ale nie mamy innego wyjścia. Rządzący myślą, że mogą robić, co chcą, ale się mylą" - powiedział PAP jeden z uczestników protestu. Jak dodał, "o ile zamieszanie dotyczące Trybunału Konstytucyjnego niespecjalnie go interesuje, o tyle nie pozwoli, żeby jemu i komukolwiek z jego bliskich ktoś wchodził w życie z butami".

Wśród zgromadzonych są głównie młodzi ludzie, uczniowie i studenci, ale widać także mamy z małymi dziećmi i osoby starsze. "Wiek reprodukcyjny dawno mam już za sobą, ale jestem tu dla mojej córki i wnuczki, bo nie wyobrażam sobie, żeby pozbawić je prawa do decydowania o swoim życiu osobistym, zdrowotnym" - powiedziała PAP jedna z uczestniczek demonstracji.

Reklama

W poniedziałek odbywa się strajk kobiet - protest wobec możliwego zaostrzenia przepisów dot. aborcji. Akcja miała swój początek w internecie; jej uczestniczki zapowiedziały nieprzyjście do pracy lub niewykonywanie swoich codziennych obowiązków. W wielu miastach zaplanowano manifestacje.

Akcja, zapoczątkowana na portalu społecznościowym, jest reakcją na projekt "Stop Aborcji", wprowadzający całkowity zakaz przerywania ciąży oraz kary m.in. dla kobiet, które poddadzą się aborcji. W ub. tygodniu Sejm skierował go do prac w komisji, jednocześnie odrzucając w pierwszym czytaniu projekt, który miał zliberalizować obowiązujące przepisy aborcyjne.

>>> Czytaj też: Czarny protest nie będzie sukcesem. Dlaczego feminizm stał się obciachowy?

W związku z akcją w kraju mają odbywają się manifestacje, happeningi, wiele organizacji planuje dni otwarte - wspólne gotowanie, czytanie książek, plenerowe treningi. Akcję wspierają też mężczyźni - zapowiadają np. gotowanie lub robienie kanapek dla strajkujących kobiet.

W ramach sprzeciwu wobec "czarnego protestu" prowadzony jest również "biały protest", m.in. Karmelitańskiej Wspólnoty Nowej Ewangelizacji "Solniczka" oraz Telewizji Republika. W sieci pojawiły się także inicjatywy pod hasłem "Nie biorę udziału w strajku kobiet!" czy "Nie bądź krową, ubierz się kolorowo" (symbolem protestów wobec ewentualnego zaostrzenia przepisów dot. aborcji jest czarny strój - PAP).

"Oczekujemy poważnych debat, nie happeningów"

Waszczykowski był pytany na poniedziałkowej konferencji prasowej po spotkaniu z szefem dyplomacji Holandii Bertem Koendersem o swoją poranną wypowiedź w RMF FM na temat protestu kobiet przeciwko możliwemu zaostrzeniu prawa aborcyjnego. Minister na pytanie, czy prawa kobiet w Polsce są zagrożone, odparł: "Chyba tylko w +Gazecie Wyborczej+", po czym dodał: "Niech się bawią. Jeśli ktoś uważa, że nie ma większych zmartwień w Polsce w tej chwili, to proszę bardzo”.

Pytany na konferencji prasowej, czy uważa, że protest kobiet to zabawa, powiedział: "Uważam, że nasza cywilizacja powinna mieć poważne podejście do kwestii takich jak życie i śmierć, do kwestii narodzin".

"Problem ten zasługuje na poważną debatę. Oczekujemy poważnych debat, natomiast nie oczekujemy happeningów, przebierania się w stroje i wytwarzania w sposób sztuczny problemów. Jesteśmy gotowi włączyć się w każdą dyskusję poważną na temat życia i śmierci. Natomiast uważamy, że tego typu upolitycznianie sprawy, wyprowadzanie dyskusji na ulice, nie służy temu, aby o tak ważnym zagadnieniu, jak życie i śmierć, rozmawiać w ten sposób" - podkreślił Waszczykowski.

>>> Polecamy: Dziecko ze św. Rodziny nie płakało. Jak wygląda legalna aborcja w Polsce?