W trakcie poniedziałkowej rozmowy z wezwaną do rosyjskiego MSZ ambasador Holandii w Moskwie wiceminister Aleksiej Mieszkow oświadczył, że wstępnych wyników śledztwa w sprawie katastrofy malezyjskiego Boeinga nie można uznać za przekonujące - poinformował MSZ.

Jego komunikat dodaje, że Rosja wezwała śledczych, by uwzględnili w dochodzeniu dane z radarów, które zapewniają bardziej obiektywny obraz okoliczności katastrofy.

Opublikowany w środę raport międzynarodowego zespołu śledczego głosi, że samobieżna wyrzutnia rakiet przeciwlotniczych Buk, której użyto do zestrzelenia w 2014 roku malezyjskiego samolotu pasażerskiego nad wschodnią Ukrainą, przybyła z Rosji i potem tam powróciła - wbrew zaprzeczeniom Rosjan, by angażowali się w konflikt na Ukrainie.

Ministerstwo spraw zagranicznych Holandii wezwało w piątek ambasadora Rosji w Hadze, by wyrazić niezadowolenie z powodu krytykowania przez Moskwę wyników międzynarodowego śledztwa. W reakcji na to rosyjskie MSZ poinformowało tego samego dnia, że wezwało na poniedziałek na rozmowę ambasador Holandii w Moskwie Renee Jones-Bos.

Boeing 777 towarzystwa Malaysia Airlines uległ katastrofie 17 lipca 2014 roku w trakcie rejsu MH17 z Amsterdamu do Kuala Lumpur. W szczątkach maszyny zginęło wszystkich 298 jej pasażerów i członków załogi, a dwie trzecie ofiar stanowili obywatele Holandii. Władze ukraińskie twierdzą, że samolot zestrzelili prorosyjscy separatyści.

Reklama

Jak głosi komunikat rosyjskiego MSZ, "ambasador ukazano poważne przyczyny, dla których przedstawione 28 września wstępne wyniki karnego postępowania śledczego w sprawie okoliczności katastrofy malezyjskiego Boeinga nie mogą być przez Rosję uznane za przekonujące".

W trakcie rozmowy wskazano również na "niedopuszczalność ignorowania przedstawianych przez stronę rosyjską ważnych obiektywnych informacji, co w efekcie zrywa współpracę rosyjskich ekspertów ze śledztwem, a także powoduje kompromitację podejmowanych wysiłków na rzecz uzyskania prawdziwego obrazu tej tragedii" - dodaje komunikat. (PAP)

dmi/ mc/