Sektory wyjątkowo trudno poddające się dekarbonizazji to długodystansowy transport, hutnictwo, chemia, ogrzewanie oraz długoterminowe magazynowanie energii - wylicza Goldman Sachs w analizie zatytułowanej „Carbonomics”. Jednak, aby do tego doszło, należy radykalnie zmienić sposoby produkcji wodoru.

Bank przypomina, że dziś trzy czwarte światowej produkcji to tzw. błękitny wodór, wytwarzany z gazu ziemnego, co wiąże się z emisją rzędu 9 kg CO2 na kilogram produktu. Reszta w większości to wodór „szary”, produkowany przy użyciu węgla, w procesie o emisyjności rzędu 20 kg CO2 na kilogram. Samo przejście na wodór „błękitny” wiąże się z obniżeniem emisji o połowę, ale dopiero rozpowszechnienie dodatkowych technologii może zredukować emisję o 90 proc.

Goldman Sachs zauważa, że produkcja prawdziwie „zielonego” wodoru za pomocą elektrolizy z wykorzystaniem prądu z OZE to dziś prawdziwa nisza, a technologia jest mało wydajna i droga. Analiza kosztów prowadzi do wniosku, że wodór niebieski będzie początkowo głównym czynnikiem dekarbonizacji, do czasu osiągnięcia parytetu przez wodór zielony - wskazuje bank.

W jego ocenie, systemy energetyczne mogą dziś teoretycznie opierać się na źródłach odnawialnych w ok. 90 proc. Wodór jako paliwo oraz metoda magazynowania energii może pomóc zdekarbonizować brakujące 10 proc. - wskazuje Goldman Sachs.

Reklama

Jako słabości wodoru bank wskazuje niską efektywność jego wykorzystania przy użyciu elektrolizy i ogniw paliwowych, wynoszącą 25-40 proc. Tymczasem typowe baterie magazynujące energię elektryczną mają efektywność rzędu 70-90 proc.

Goldman Sachs szacuje, że jeżeli Europa będzie chciała zaspokoić dzięki wodorowi 10 proc. swojego popytu na energię elektryczną, globalny popyt na wodór wzrośnie o 25-30 proc. Z kolei pełna dekarbonizacja przy pomocy wodoru w UE wymagałaby do produkcji wodoru dodatkowych 900 TWh energii elektrycznej rocznie, czyli dzisiejszego zapotrzebowania Francji i Niemiec razem wziętych.