Prezydent USA Donald Trump nie tracił czasu. Już pierwszego dnia na fotelu prezydenta podpisał rozporządzenie wykonawcze oraz list do ONZ, w którym oświadczył, że USA wycofa się z porozumienia paryskiego. Trump zrobił to już po raz drugi w ciągu ostatnich pięciu lat. Wcześniej decyzję o wycofaniu USA z porozumienia klimatycznego Trump podjął w listopadzie 2019 r. Oficjalne wycofanie nastąpiło rok później. Jego ówczesny następca Joe Biden ponownie dołączył do umowy w 2021 r.
USA w jednym szeregu z Iranem, Libią i Jemenem
Wycofanie się z porozumienia stawia USA w jednym szeregu obok Iranu, Libii i Jemenu, które nie ratyfikowały umowy mającej na celu ograniczenie globalnego ocieplenia i walkę ze zmianą klimatu.
Podobnie jak w przypadku sprzed pięciu lat, zakończenie obecnej procedury wycofania zajmie około roku.
Czym jest porozumienie paryskie
Porozumienie paryskie zostało utworzone w 2015 r. jako globalny traktat, w którym rządy zobowiązały się do próby powstrzymania globalnego ocieplenia. Według klimatologów ostatnia względnie bezpieczna granica globalnego ocieplenia wynosi 1,5 stopnia Celsjusza powyżej poziomu sprzed epoki przemysłowej. Przekroczenie tego poziomu może wywołać dramatyczne skutki dla ludzkości. Dlatego, aby uchronić świat przed najpoważniejszymi skutkami zmiany klimatu, państwa zobowiązały się do zatrzymania wzrostu średniej globalnej temperatury na poziomie poniżej 2 st. C względem poziomu z czasów przedprzemysłowych. Mają też dążyć to tego, aby było to nie więcej niż 1,5 stopnia.
Wycofanie się z porozumienia USA to poważny cios dla klimatu. Już teraz Stany Zjednoczone są drugim co do wielkości emitentem gazów cieplarnianych na świecie, a także drugim co do wielkości emitentem emisji dwutlenku węgla na mieszkańca.