Handel uratował europejskie koncerny paliwowe przed destrukcyjnymi skutkami tegorocznego kryzysu naftowego. Nie po raz pierwszy – i nie ostatni – ogromne zyski z biur handlowych poprawiły słabe wyniki operacyjne podstawowej działalności firm, polegającej na poszukiwaniu i wydobyciu ropy naftowej. Jednak koncerny te mogą mieć trudności z przeniesieniem tej sieci bezpieczeństwa w erę dekarbonizacji.

Chris Hughes pisał w swojej opinii w serwisie Bloomberg, że Royal Dutch Shell udowodnił, iż może osiągnąć zysk nawet w obliczu rzezi na rynku ropy w okresie od kwietnia do czerwca. Spadek produkcji ropy i gazu (o 7 proc. w stosunku do roku i 11 proc. w stosunku do kwartału) oraz spadek cen został skompensowany przez agresywną redukcję kosztów i nakładów inwestycyjnych oraz pomyślny wynik handlowy.

Amerykańskie korporacje – Exxon Mobil i Chevron – w dużej mierze unikają czystego handlu, trzymając się raczej własnej produkcji. To pozbawiło ich poduszki bezpieczeństwa, z której korzystają m.in. Shell czy włoska spółka Eni SpA (oraz prawdopodobnie także BP).

Reklama

Uwidoczniło się to w podanych wynikach za drugi kwartał. W piątek Chevron zgłosił swoją najpoważniejszą kwartalną stratę od co najmniej trzech dekad i ostrzegł, że globalna pandemia Covid-19 może jeszcze bardziej obniżyć zyski. Jeśli chodzi o ożywienie popytu na ropę naftową – nie jest to wielka niespodzianka. Exxon Mobil także sporo stracił: spadek cen ropy uderzył w zyski z wydobycia, a spadek popytu uderzył w działalność rafineryjną i chemiczną. Zapewne Exxon był zadowolony, że nie przeprowadził dużych operacji handlowych – w tym sektorze również firma straciła pieniądze.

Jak wyjaśnia Javier Blas z Bloomberg News, Shell skorzystał na gwałtownym spadku cen ropy z tytułu szybkich dostaw w stosunku do cen z tytułu przyszłych dostaw, co pozwoliło mu zapewnić sobie zysk poprzez kupno i magazynowanie ropy, przy jednoczesnej sprzedaży terminowej na rynku instrumentów pochodnych. Dzięki niskim kosztom finansowania zewnętrznego i dużej ilości tanich magazynów w łańcuchu dostaw, firma miała przewagę nad niezależnymi firmami handlowymi.

Jednak od końca kwietnia różnica w cenach się zmniejszyła. Teraz zysk, który można osiągnąć – mniej niż 2 dolary za baryłkę – prawdopodobnie nie pokryje nawet kosztów magazynowania i finansowania Shell. Czy luka między cenami znów się powiększy? Prawie na pewno – w odpowiednim momencie. Czy będzie to tak spora różnica, jak pod koniec marca lub kwietnia? Raczej nie, to największa taka różnica w danych gromadzonych od października 2007 roku. Ostatni duży rozdźwięk między tymi cenami miał miejsce podczas przerwy w dostawach ropy naftowej w styczniu 2009 roku, co było wywołane przez kryzys finansowy.

Oczywiście, zyski z handlu nie opierają się tylko na transakcjach w tak nadzwyczajnym czasie. Przyczyniły się one w znacznym stopniu do dochodów europejskich koncernów naftowych również w czasach, które można by określić jako „bardziej normalne”. To rodzi pytanie o długoterminową strategię firm, które stają się coraz mniej zależne od ropy naftowej.

Chociaż handel ropą naftową ma ugruntowaną pozycję, z szeroką gamą transakcji pochodnych, które mogą być wykorzystane do generowania zysków, handel gazem ziemnym jest znacznie mniej rozwinięty i może nigdy nie funkcjonować w taki sam sposób jak rynki ropy naftowej. Pomimo rosnącego wolumenu gazu transportowanego na całym świecie w postaci cieczy przechłodzonej, wciąż większość dostaw nadal realizowana jest za pomocą rurociągów, które łączą kupujących i sprzedających w długoterminowe relacje i wieloletnie kontrakty. Instrumenty obrotu energią elektryczną i odnawialnymi źródłami energii są jeszcze słabiej rozwinięte.

W ciągu ostatniej dekady firmy „naftowe”, których zyski pochodziły głównie z wypompowywania ropy naftowej z odkrytych przez siebie złóż, przekształciły się w firmy „naftowo-gazowe”. Teraz ponownie ewoluują, by stać się firmami „energetycznymi”. Najnowszy raport firmy Shell pokazuje, że prawie połowę ich wydobycia stanowił gaz ziemny – tymczasem w 2005 r. było to mniej niż 40 proc.

Ten rozdźwięk prawdopodobnie stanie się jeszcze bardziej wyraźny. Firmy takie jak Shell nie zaprzestaną produkcji ropy naftowej, ale stanie się ona mniej istotna, ponieważ świat coraz częściej wybiera inne formy energii. W miarę jak firmy będą się coraz bardziej koncentrować na gazie ziemnym, energii elektrycznej i zapewne wodorze, ich zdolność do kompensowania wszelkich potknięć w swojej podstawowej działalności poprzez zyski handlowe będzie mocno ograniczona.