Rząd sformowała norweska Partia Pracy, która w połowie września wygrała wybory parlamentarne, wraz z Partią Centrum.

Jak ocenia Reuter, sytuację rządu skomplikuje fakt, że kampanię przed wyborami parlamentarnymi zdominowała kwestia ropy naftowej, a z rozmów o utworzeniu koalicji wycofała się Socjalistyczna Partia Lewicy, właśnie ze względu na "zbyt małą koncentrację na sprawach związanych z ochroną środowiska oraz dystrybucją dóbr".

Jednak we wspólnym komunikacie, prezentującym politykę przyszłego rządu, Partia Pracy i Partia Centrum poinformowały, że "norweski przemysł naftowy będzie rozwijany, a nie rozmontowywany". Nowy gabinet utrzyma też w mocy obowiązujący dotychczas system przyznawania licencji na poszukiwania złóż surowców.

Norwegia jest w zachodniej Europie największym producentem gazu i ropy; w tym roku około połowy dochodów państwa wiązało się właśnie z przemysłem naftowym.

Reklama

Rząd socjaldemokratycznej Partii Pracy oraz mającej poparcie na prowincji Partii Pracy dysponuje 76 mandatami w 185-miejscowym parlamencie.

Tymczasem według ekspertów od poparcia socjalistów, przeciwnych dalszemu rozwojowi eksploatacji złóż surowców kopalnych, zależeć los nowego rządu.