W sobotę nasz rząd złożył w Brukseli oficjalną propozycję objęcia specjalnym cłem rosyjskich dostaw ropy naftowej do Unii Europejskiej. Jak głosi cytowany przez Polską Agencję Prasową dokument, opłata miałaby być powiązana „z globalnymi cenami paliw kopalnych, aby zachęcić do importu z alternatywnych kierunków”, a towarzyszyć jej powinien mechanizm, który pomoże stopniowo ograniczyć wielkości importu ze Wschodu.
Cło, jak tłumaczy polski ambasador przy UE Andrzej Sadoś, ma przede wszystkim zagwarantować równowagę na europejskim rynku w kontekście wyjątków od planowanego embarga na rosyjską ropę, jakimi cieszyć się będą Czechy, Słowacja i Węgry. Od marca ceny baryłek ze Wschodu utrzymują się na poziomie ponad 30 dol. niższym niż ropa Brent. Dochody z ceł – zgodnie z projektem – należałoby przeznaczyć przede wszystkim na projekty związane z transformacją energetyczną Ukrainy oraz jej powojenną odbudową. Polska zaproponowała formułę prawną, która pozwala ominąć wymóg jednomyślności, jaki dotyczy rozwiązań wprowadzanych w ramach pakietów sankcyjnych.
Na forach europejskich polska propozycja będzie prawdopodobnie konkurować z promowaną ostatnio na forum G7 koncepcją ceny maksymalnej na rosyjską ropę. Według nieoficjalnych doniesień ten maksymalny pułap mógłby zostać ustalony na poziomie 50 dol. za baryłkę lub połowy wartości ropy Brent, jeśli ta będzie niższa niż 100 dol. Szczegółów na temat proponowanej wysokości cła na razie nie poznaliśmy, jednak według szacunków brukselskiego Instytutu Bruegla opodatkowanie dochodów przekraczających 25 dol. za baryłkę na poziomie 80 proc. pozwoliłoby odzwierciedlić rosyjską skalę podatkową, odbierając ekwiwalent wartości, jaką ściąga z ropy naftowej Kreml.
Jak wskazuje w komentarzu dla DGP ekspert Bruegla Ben McWilliams, obie formuły uderzenia w rosyjskie dostawy mogłyby pomóc ograniczyć surowcowe dochody Rosji. Atutem tej omawianej na forum G7 byłoby – jego zdaniem – rozszerzenie „klubu” ograniczających zyski Kremla poza grono unijne. – Dostęp do ubezpieczeń dostaw dla krajów, które nie przyjmą ceny maksymalnej, byłby ograniczony, co sprawiłoby, że handel poza stworzonym wokół G7 rynkiem byłby trudny. To także szansa na zatrzymanie galopujących podwyżek cen energii dla konsumentów – tłumaczy McWilliams. Polska propozycja mogłaby z kolei – w ocenie eksperta – przyczynić się do szybszego i skuteczniejszego uderzenia w finanse Kremla.
Reklama