Czego boją się Polacy? Głównie są to kwestie związane z utratą zdrowia, sprawności, brakiem pieniędzy na leczenie czy codzienne życie na emeryturze. Na mapie ryzyka są też obawy o większej skali i zasięgu, jak ocieplenie klimatu czy huragan (za badaniem „Mapa ryzyka Polaków”, Deloitte, lipiec 2021).

Boimy się też inwestować pieniądze. Czy można pomnażać pieniądze bez ryzyka, najlepiej szybko i przy minimalnym wysiłku? – kto ani razu nie próbował odnaleźć odpowiedzi na podobne pytania…

Liczy się nie tylko zysk

Nikt nie lubi tracić pieniędzy, więc tego typu wątpliwości są jak najbardziej zasadne. Każda inwestycja wiąże się z ryzykiem. Niekiedy jest ono – jak np. w przypadku obligacji skarbowych lub lokat bankowych – na tyle niskie, że często o nim zapominamy. Nie oznacza to jednak, że nie występuje. Spróbujmy to rozwinąć.

Inwestujemy pieniądze w bezpieczne produkty, otwieramy nową lokatę bankową z oprocentowaniem w skali roku 2 proc. Naszym celem jest osiągnięcie co najmniej 1,5-proc. stopę zwrotu. Po 12 miesiącach otrzymujemy z powrotem kapitał i naliczone odsetki (pomniejszone o należny podatek). W wariancie bazowym, który sobie założyliśmy na początku, wszystko wygląda w porządku. Cel minimum udało się zrealizować. Ale wcale tak być nie musi, co będzie widoczne przy pogłębionej analizie i zwróceniu uwagi na inne czynniki, które mają wpływ na końcowy wynik. Niewątpliwie, nominalnie osiągnęliśmy stopę zwrotu na poziomie 1,5%. Ale czy tyle samo zarobiliśmy realnie? Ze względu na zmiany w poziomie inflacji – może się nam nie udać osiągnąć zakładanych 1,5 proc. realnego zysku, a nawet możemy ponieść stratę. Dlatego, również w najprostszych rozwiązaniach należy pamiętać o tym, że „realnie” pieniądze mogą również tracić. Od inwestora wymaga się, by pamiętał, że wpływ na inwestycje ma wiele zmiennych, które należy uwzględnić.

Ryzyko można traktować szerzej niż to miało miejsce w powyższym przykładzie. Jeśli przyjmiemy, że jest to realizacja scenariusza niezakładanego w bazowej koncepcji, to nie będziemy go rozumieć wyłącznie jako zdarzenie negatywne, ale każde odchylenie od zakładanego scenariusza: tak w dół, jak i w górę. Oczywiście każdy by sobie życzył, by zyski były zawsze wyższe niż straty, a jeszcze lepiej, gdyby one znacząco przewyższały zakładane cele. Pamiętajmy jednak, że często profesjonalni inwestorzy nie tylko nie osiągają planowanych wyników, ale niejednokrotnie ponoszą straty na swoich portfelach. Jest to wynikiem m.in. ich wysokiego poziomu skłonności do ryzyka, które nierzadko różne zagrożenia traktuje jako potencjalne szanse na osiągnięcie przyszłych korzyści z tych inwestycji. Czy inwestor indywidualny może także zarabiać na bardziej ryzykownych produktach inwestycyjnych, np. na akcjach notowanych na giełdzie? Tezę, że na GPW w Warszawie daje się zarobić potwierdzają analizy giełdowe. - Jeśli inwestujemy długoterminowo i mamy zdywersyfikowany portfel, na giełdzie trudno stracić. Jeśli spojrzymy na nasz podstawowy indeks WIG, to w ciągu ostatnich 30 lat rósł on ok. 15 procent rocznie – mówił niedawno Marek Dietl, prezes Giełdy Papierów Wartościowych. Wybór jednak tego sposobu inwestowania będzie uzależniony od naszej wiedzy i indywidualnej skłonności do ryzyka.

Najpierw poznaj ryzyko

Jest kilka podstawowych zasad, które należy przestrzegać, by przygoda np. z giełdą nie była tylko krótkotrwałym doświadczeniem, ale sposobem na wieloletnie pomnażanie kapitału. Dwie kluczowe kwestie już znamy. Po pierwsze należy do inwestycji podchodzić długoterminowo; po drugie – różnicować produkty inwestycyjne, w które inwestujemy. Do tego jeszcze wrócimy. O co jednak z tym całym ryzykiem chodzi?

Pamiętajmy o podstawowej zasadzie: im wyższa stopa zwrotu, tym wyższe ryzyko inwestycji. W praktyce wygląda to tak, że mając dwa produkty bardzo do siebie podobne, np. obligację skarbową, oprocentowaną w skali roku na poziomie 2 proc., i obligację korporacyjną z oprocentowaniem 6 proc. – bez problemu będziemy w stanie powiedzieć, która jest bezpieczniejszym sposobem na inwestycję już na etapie szybkiego spojrzenia na oferowany zysk. Czym bardziej skomplikowany produkt, tym więcej czynników ryzyka zacznie odgrywać rolę. Z tych wpływających na inwestycję należałoby wymienić m.in. ryzyko stopy procentowej, kursu walutowego, płynności, niedotrzymania warunków, polityczne. Z drugiej jednak strony owe ryzyka inwestor może traktować jako szanse na przyszły zysk. Można zaryzykować stwierdzenie, iż nie ma wysokiego zysku bez wysokiego ryzyka.

Każdy z nas ma inny poziom niechęci do ryzyka a więc także inny poziom skłonności do jego ponoszenia. Jeśli niechęć do ryzyka jest wysoka (skłonność do ryzyka inwestycyjnego niska) – wybieramy bezpieczne instrumenty. Jeśli jednak skłonność do ponoszenia ryzyka jest wysoka, wybieramy bardziej dochodowe instrumenty inwestycyjne, a przez to zgadzamy się z większym ryzykiem straty. W zamian za to oczekujemy wyższych, często zdywersyfikowanych korzyści w przyszłości.

Dzisiaj nietrudno trafić na reklamy, które zachęcają do inwestycji. Przecież to nie tylko proste, ale również – za sprawą technologii cyfrowych – coraz bardziej dostępne. To, że akcje można kupować/sprzedawać przez Internet nikogo już nie zadziwia. Do handlu dołączyć można także przez aplikacje mobilne. Zresztą, dotyczy to coraz częściej także innych instrumentów finansowych, w tym też tych nowych, wyjątkowo zmiennych, a przez to obarczonych wysokim ryzykiem. Ograniczenie miejsca i czasu dla wielu rodzajów inwestycji przestało obwiązywać. Ma to swoje plusy, ale też tworzy nowe zagrożenia. Przede wszystkim te związane z emocjami i potrzebą bycia cały czas online, by tylko nie przeoczyć żadnej okazji inwestycyjnej.

Zacznij od wiedzy

Sama skłonność do inwestowania czy nawet skłonność do ponoszenia wysokiego ryzyka nie wystarcza. Podstawą każdej inwestycji musi być wiedza: Czy wiemy komu, na co i na jakich zasadach powierzamy pieniądze? Nie dajmy sobie wmówić, że inwestowanie jest proste. Nie wierzmy też w oferty, które gwarantują wysoką stopę zwrotu w krótkim czasie. Takich inwestycji po prostu nie ma. To może być też próba oszustwa i kradzieży (np. piramida finansowa) lub nakłonienia do spróbowania swoich sił w różnego rodzaju inwestycjach, które na pierwszy rzut oka wydają się proste, ale wiążą się z wysokim ryzykiem straty kapitału. Nie dajmy się nabrać na oferty inwestycyjne „last minute”, nie wierzmy też we wszystko co mówią nam sprzedawcy. Na danych historycznych zachwalana strategia może wyglądać świetnie i wydaje się nie tylko oczywista, co banalnie łatwa. W rzeczywistości najczęściej będzie zupełnie inaczej.

Jeśli decydujemy się inwestować samodzielnie – pamiętajmy o tym, że ryzyka nie można wyeliminować, ale można je ograniczyć, stosując zasadę dywersyfikacji: dzieląc kapitał na wiele „koszyków”, do których dobierane są różnorodne produkty inwestycyjne. Różne rodzaje aktywów są w pewnym stopniu ze sobą powiązane. Często jest tak, że gdy jedne spadają, inne tracą wolniej lub nawet zyskują. Dlatego warto nie tylko różnicować portfel w oparciu o różne instrumenty finansowe (akcje, obligacje, lokaty), ale także mając na uwadze różnorodność sektorową, branżową, regionalną w obrębie jednej grupy inwestycji (np. akcje).

Tym samym dochodzimy do kolejnej ważnej zasady. Ryzyko portfela (zbioru inwestycji) zależy nie tylko od ryzyka pojedynczych inwestycji wchodzących w skład portfela, ale również od stopnia powiązania stóp zwrotu z tych inwestycji (tzw. korelacja). To oznacza, że spadek jednych, co jest niekorzystne dla inwestora, rekompensowany jest wzrostem innych. Stosowanie zasady doboru aktywów przy uwzględnieniu ich korelacji nie jest jednak prostym zadaniem, zwłaszcza dla początkujących. Więcej o tym jak różnicować portfel napiszemy w kolejnej części cyklu.

Czym dłużej, tym lepiej

Nie bez znaczenia jest także wspomniany już wcześniej czas inwestycji. Czym jest on krótszy, tym ryzyko będzie większe. Czym dłuższy – tym mniejsze, co nie oznacza, że uda się go w pełni wyeliminować. Dla przykładu: w historii warszawskiej giełdy tylko raz się zdarzyło, że kupując ETF (ang. exchange-traded fund) na WIG20 lub akcje tego indeksu, po 10 latach otrzymalibyśmy mniej niż zainwestowaliśmy. - Taka sytuacja miałaby miejsce tylko raz, gdyby zakupu dokonać w trakcie szczytu hossy internetowej na przełomie XX i XXI wieku, a sprzedawać na samym dołku ostatniego kryzysu, po upadku Lehman Brothers w 2009 roku – tłumaczył Marek Dietl, prezes Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie.

Czas inwestycji jest ważny z wielu powodów. Po pierwsze, jeśli planujemy inwestować w długim terminie, mamy większe możliwości wyboru instrumentów finansowych. Możemy pozwolić sobie na większą swobodę w doborze tych bardziej ryzykownych lub większy ich udział w portfelu. Z czasem, gdy będziemy coraz bliżej celu, dla którego inwestujemy, np. na emeryturę – przebudowujemy portfel w kierunku tych bezpieczniejszych form inwestowania, by ograniczać ryzyko straty kapitału w momencie, gdy pieniądze za chwilę będą nam potrzebne. To strategia wykorzystywana przez profesjonalnych inwestorów, np. fundusze emerytalne i nic nie stoi na przeszkodzie, by osoby samodzielnie inwestujące pieniądze nie mogły z tego typu doświadczeń korzystać. Stoi za nimi prosta zasada: im więcej mam czasu, tym większe możliwości by odrobić straty. Przecież nawet podczas hossy, zdarzają się okresy spadkowe. Podczas bessy pojawiają się natomiast okazje inwestycyjne, dzięki którym możemy uzupełnić portfel o brakujące rodzaje aktywów i dokupić akcje o lepszych wskaźnikach, ważnych dla nas przy podejmowaniu decyzji inwestycyjnych (np. cena/zysk).

Pamiętajmy, że nie da się zarabiać każdego roku. Zdarzają się gorsze okresy, gdy ceny posiadanych w portfelu aktywów spadają. Są też okresy paniki na rynkach, jak chociażby ta z 2020 r. związana z wybuchem pandemii Covid-19, która z jednej strony doprowadziła do istotnej przeceny większości aktywów, z drugiej stworzyła szanse inwestycyjne. To właśnie te mechanizmy wpisują się w naszą skłonność do inwestowania i ponoszenia ryzyka inwestycyjnego a określona wiedza pozwoli nam te zagrożenia przekuć w szanse uzyskania optymalnych poziomów zysku z naszych inwestycji.

bj

ikona lupy />
Materiały prasowe
Szanowni Czytelnicy,

Powyższy artykuł ukazał się w ramach cyklu edukacyjnego „Rozumiem, Oszczędzam. Inwestuję”, przygotowanego we współpracy z Narodowym Bankiem Polskim. Mamy nadzieję, że informacje w nim zawarte okażą się pomocne – poszerzą Państwa wiedzę na temat oszczędzania oraz inwestycji i ryzyka, które się z nim wiąże.

Gorąco zachęcamy do wypełnienia poniżej krótkiej, anonimowej ankiety, która pozwoli nam udoskonalić nasze materiały edukacyjne w przyszłości.