Polsce i Węgrom udało się zmniejszyć zależność gospodarczą od Niemiec. Inne kraje regionu powinny pójść w ich ślady – pisze publicysta Bloombera Leonid Bershidsky.

Czy gospodarki Europy Wschodniej zostaną podtopione przez możliwą recesję w Niemczech? Odpowiedź na to pytanie będzie jednocześnie dobrą okazją do tego, aby sprawdzić, czy nowe państwa UE są rzeczywiście koloniami gospodarczymi swojego większego sąsiada na zachodzie oraz czy są „krajami znajdującymi się w posiadaniu zagranicy”, jak określił je jeden z ekonomistów.

Wydaje się, że jak dotąd nacjonalistycznym rządom w Polsce i na Węgrzech udało się zmniejszyć zależność gospodarczą od Niemiec, a tym samym zmniejszyć potencjalnie negatywne skutki recesji nad Renem. Inne państwa regionu powinny pójść w ślady Polski i Węgier.

Węgry, Słowacja, Czechy, Polska oraz Rumunia – wszystkie te państwa po części zawdzięczają ostatni spektakularny wzrost PKB Niemcom. Niemieckie firmy bowiem włączyły te kraje do swojego zorientowanego na eksport łańcucha produkcyjnego, pomagając im jednocześnie w obniżeniu bezrobocia i w poprawieniu standardów i jakości pracy.

W sumie całkowity obrót handlowy Niemiec z tymi pięcioma krajami w ubiegłym roku sięgnął poziomu 325,3 mld euro. To o 63 proc. więcej niż w przypadku relacji handlowych Niemiec z Chinami. Dla wszystkich pięciu krajów Europy Wschodniej Niemcy pozostają największym rynkiem eksportowym.

Reklama

Zatem jeśli gospodarka niemiecka zaczyna sobie radzić gorzej, tak jak miało to miejsce w drugim i zapewne będzie miało miejsce w trzecim kwartale 2019 roku, to państwa Europy Wschodniej powinny to odczuć. I rzeczywiście – wzrost gospodarczy w tym regionie nieco osłabł. Jednakże w niektórych krajach ten negatywny wpływ gospodarki niemieckiej był znacznie bardziej bolesny niż w innych, co pokazują najnowsze dane o produkcji przemysłowej.

Z danych wynika, że jak dotąd najbardziej uzależnionymi od Niemiec gospodarkami były Rumunia i Czechy, zaś Węgry, Polska i Słowacja oparły się spowolnieniu.

Dlaczego tak się dzieje?

Wszystkie pięć gospodarek Europy Wschodniej zmaga się z brakami siły roboczej po latach niskiego przyrostu naturalnego oraz emigracji zarobkowej na Zachód. Niskie wskaźniki bezrobocia windują wynagrodzenia oraz popyt wewnętrzny. W czterech z pięciu krajów – za wyjątkiem Słowacji – sprzedaż detaliczna wskazuje na zdrowy wzrost.

Popyt wewnętrzny jest największy w trzech krajach, które prowadzą ekspansyjną politykę fiskalną: w Rumunii, na Węgrzech i w Polsce. Z kolei w Polsce i na Węgrzech nacjonalistyczne rządy złożyły duże obietnice wydatków socjalnych, tłumacząc to potrzebą podniesienia standardów życia do poziomu Europy Zachodniej, ale mają poduszkę w postaci nadwyżek handlowych. W przeciwieństwie do Rumunii, które zależy od importu, zaś jej chwiejny rząd socjaldemokratyczny może przetrwać tylko dzięki hojnym wydatkom społecznym.

Polska, Węgry oraz Czechy od lat prowadziły świadomą politykę zmierzającą do zmniejszenia zależności gospodarczej od Niemiec. W 2000 r. 42 proc. czeskiego eksportu trafiało na rynek niemiecki, ale udział ten w 2018 roku wynosił już 32 proc. Węgry i Polska także zmniejszyły swoją zależność eksportową od Niemiec o odpowiednio 10 i 7 pkt procentowych w tym samym okresie. Państwa te zrobiły jednak więcej. Na przykład Polska wytwarza dziś więcej gotowych, finalnych produktów niż półproduktów, takich jak części. Z sytuacją taką nie mieliśmy do czynienia na początku XXI wieku.

Wygląda na to, że klucz do odporności na niemieckie problemy gospodarcze leży na skrzyżowaniu fiskalnego ekspansjonizmu ze świadomą polityką dywersyfikacji eksportu. Rządy państw Europy Wschodniej, które prowadziły taką politykę, były określane jako „populistyczne”, zaś ich nacjonalizm gospodarczy był kwestionowany. Ale nawet pomimo nieliberalnych praktyk politycznych, które podważyły pewne podstawowe wolności, zwiększyły korupcję oraz czasami naruszały zasady sprawiedliwości, gospodarcza wizja państw Europy Wschodniej popłaca – przynajmniej w czasie, gdy rynek pracy jest w dobrej formie, a inflację można opanować.

Rumunia dołączyła nieco później do Unii Europejskiej i startowała z niższego poziomu, niż inne państwa. Kraj ten nie miał wystarczająco dużo czasu, aby zdywersyfikować eksport czy podnieść poziom produkcji dóbr finalnych, zatem dziś w większym stopniu jest uzależniony od spowolnienia w Niemczech oraz od kondycji strefy euro. Słowacja również jest krajem większego ryzyka, ponieważ w bardzo dużym stopniu zależy od niemieckich firm z branży motoryzacyjnej, zaś jej członkostwo w strefie euro sprawia, że nie może kontrolować polityki monetarnej w takim zakresie, w jakim jest to możliwe w państwach posiadających własną walutę.

Sytuacja zależności gospodarczej od Niemiec nie jest całkowicie niekorzystna, bowiem potężna machina eksportowa Niemiec pozostaje sprawna nawet w obliczu globalnych wojen handlowych. Pewną sztuką i wskazówką dla krajów Europy Wschodniej, której niemieckie inwestycje zarówno pomogły, jak i do pewnego stopnia wytworzyły stosunek zależności, jest utrzymanie zależności od Niemiec w zdrowych proporcjach i ramach, przy jednoczesnym poprawianiu warunków życia i tym samym niwelowaniu efektów przejściowych problemów gospodarczych.

>>> Czytaj też: PiS szykuje się na drugą kadencję. Jakich zmian możemy się spodziewać? [ANALIZA PROGRAMU]