Ubiegłoroczne plany bazowały na prognozie gospodarczego wzrostu w wysokości 3,9 proc. w tym i o 4 proc. w roku przyszłym. Nowe muszą uwzględnić choćby obniżkę wieku emerytalnego.
ikona lupy />
Deficyt w UE - prognoza na 2016-2018 r. / Dziennik Gazeta Prawna
Resort pracuje nad najnowszą wersją dokumentu, w którym zaprezentuje Komisji Europejskiej stan finansów publicznych i swój pomysł na ich stopniowe równoważenie w kolejnych latach. Każdy należący do UE kraj przedstawia taki program, to element tzw. nadzoru budżetowego.
Poprzednią wersję polskich planów Bruksela dostała w kwietniu ubiegłego roku. Zakładały one m.in. przejściowy wzrost deficytu finansów do 2,9 proc. PKB w tym roku, a potem jego skokowy spadek. Był on na tyle duży, że po 2019 r. Polska miała osiągnąć cel, jakim jest deficyt strukturalny w wysokości 1 proc. PKB. Ten deficyt oblicza się bez uwzględnienia wahań koniunktury w gospodarce. Im jest niższy, tym większy margines bezpieczeństwa ma rząd na wypadek wybuchu jakiegoś kryzysu. Dlatego UE przywiązuje do tego dużą wagę.

Godzenie wody z ogniem

Reklama
Ministerstwo Finansów musi się teraz mocno gimnastykować. Nadal powinno wykazywać, że dąży do osiągnięcia 1-procentowego deficytu, ale musi też uwzględnić skutki wprowadzonych w ostatnim roku zmian, które obciążą finanse publiczne.
Ubiegłoroczny dokument w ogóle nie uwzględniał wprowadzonej obniżki wieku emerytalnego. To dawało ministerstwu spory komfort. Przy zastosowaniu nowej wersji reguły wydatkowej i uwzględnieniu poprawy ściągalności podatków mógł przedstawić Brukseli śmiałe prognozy zmniejszenia deficytu sektora rządowego i samorządowego do 2 proc. PKB w 2018 r. Zakładał, że tylko w ciągu roku uda mu się obniżyć ten deficyt o 0,9 pkt proc. PKB. Te plany bazowały na prognozie gospodarczego wzrostu w wysokości 3,9 proc. w tym i o 4 proc. w roku przyszłym.
W nowej wersji programu konwergencji nie uda się utrzymać cięcia deficytu w takiej skali. MF szacowało wcześniej, że obniżenie wieku emerytalnego do 65 lat dla mężczyzn i 60 lat dla kobiet (bez żadnych zachęt do pozostawania na rynku pracy) będzie kosztować ok. 0,5 proc. PKB w 2018 r. Deficyt powinien więc wynieść zamiast wcześniej obiecanych Brukseli 2 proc. PKB co najmniej 2,5 proc.
Do tego dochodzą inne czynniki, które będą miały wpływ na wielkość dochodów i wydatków sektora rządowego i samorządowego. Dziurę w finansach powiększy niższy od wcześniej planowanego wzrost gospodarczy. Co najmniej od kilku miesięcy wiadomo, że bardzo trudno będzie uzyskać wzrost na poziomie 3,9 proc. w tym roku. Rząd w budżecie zapisał 3,6 proc., ale i ta prognoza stoi pod znakiem zapytania.
Ministerstwo Finansów nieoficjalnie przyznaje, że skutkiem tego obniżka deficytu zamiast o 0,9 pkt proc. PKB może wyniesie 0,7 pkt albo tylko 0,5 pkt proc. PKB.

Prognozy na karuzeli

Taka skala obniżki może być jednak trudna do osiągnięcia, bo nie wiadomo, jakie skutki przyniesie poprawa ściągalności podatków. Według poprzedniej wersji programu konwergencji miała ona ograniczać (w latach 2018–1019) deficyt o 0,8 pkt proc. PKB. Ministerstwo uważa, że samo ograniczenie luki w VAT do poziomu przeciętnego w Unii Europejskiej pomogłoby obniżyć deficyt do około 1,2 proc. PKB. Czyli poziomu niewiele większego od założonego celu.
Główne ryzyko wynika ze zmiany strategii, jaką obrało MF w walce o dodatkowe dochody z podatków. Wcześniej resort zakładał, że jednym z głównych narzędzi ma być prowadzony przez specjalną spółkę centralny rejestr faktur, który miałby utrudnić działanie karuzel w VAT i wyłudzanie zwrotów tego podatku. Do tej pory spółka nie otrzymała jednak zlecenia na stworzenie tego rejestru, całą swoją energię skupia na obsłudze jednolitych plików kontrolnych, w których firmy przedstawiają swoje dane finansowe.
Teraz według nowej koncepcji głównym orężem w walce o uszczelnianie podatków ma być split payment, czyli podzielona płatność w VAT. Kupujący zamiast płacić sprzedawcy całą kwotę brutto za towar lub usługę, będzie ją dzielił na część netto (która trafi na konto sprzedającego) i VAT wpłacany na specjalny rachunek w urzędzie skarbowym. Choć MF deklaruje, że w jakiejś formule split payment miałby działać już w tym roku, to projekt jest we wstępnej fazie i trudno ocenić, jakie przyniesie skutki.

Byle się nie czepiali

Mimo tych problemów już sama deklaracja resortu finansów trzymania się ścieżki ograniczania deficytu ma wagę polityczną, bo ogranicza ryzyko interwencji Brukseli. Obowiązek dotrzymywania kryteriów konwergencji zapisano także w Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju przyjętej przez rząd. „Polska będzie podejmowała dalszy wysiłek strukturalny, aby zgodnie z uregulowaniami Paktu Stabilności i Wzrostu osiągnąć średniookresowy cel budżetowy (MTO). Inicjatywy podejmowane w Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju powinny wzmacniać stabilność makrofiskalną i uwzględniać istniejące czynniki ryzyka w średnim i długim okresie” – napisano w strategii. Zdefiniowanie jako celu MTO oznacza, że docelowo deficyt budżetowy powinien zmniejszyć się do 1 proc. PKB.
Już trzymanie deficytu sektora finansów publicznych poniżej progu 3 proc. PKB oznacza, że Bruksela nie będzie mogła wszcząć wobec Polski procedury nadmiernego deficytu. A jeśli faktycznie deficyt zacznie od 2018 r. spadać, to zmniejszy się ryzyko wdrożenia innej procedury makroostrożnościowej. Może ona zostać uruchomiona, jeśli kraj UE zejdzie ze ścieżki zmniejszenia deficytu do celu MTO.
Zapisy w planie konwergencji czy strategii to tylko deklaracje, ale rząd ma instrumenty, by je uprawomocnić. Po pierwsze, mimo obniżenia wieku emerytalnego, co oznacza wyższe wydatki FUS, może zadbać o jego wpływy. W przeglądzie emerytalnym znalazły się propozycje ozusowania umów o dzieło czy likwidacji hierarchizacji tytułów ubezpieczeniowych, a więc odprowadzania składki od każdej umowy. To zmniejszy deficyt FUS. Wspomniane działania uszczelniające system podatkowy też powinny przynieść efekt. Włosi, którzy wprowadzili swój split payment w kontraktach biznesu ze sferą publiczną, zyskali na tym 2 mld euro.
Ostatnią linią obrony ministra finansów jest trzymanie w ryzach wydatków i selekcja pomysłów innych ministrów na wydawanie pieniędzy. A tych może być sporo, bo lata 2018 i 2019 to czas kampanii wyborczych.