Z dekoncentracją mediów to już postanowione?
Decyzje o formie i momencie przystąpienia do prac nad tym projektem należą do ścisłego kierownictwa partii. Dziś mogę tylko powiedzieć, czego bym chciała: dekoncentracji rynku medialnego w Polsce. Świadomie nie używam słowa repolonizacja, ponieważ nie chodzi o to, żeby specjalnie traktować media zagraniczne. Chodzi o dekoncentrację całego rynku, ponieważ jest kilka potężnych grup medialnych, które w mojej ocenie zaczęły wręcz blokować możliwość swobodnej debaty i wolność słowa.
Może pani podać przykład tego blokowania?
Mówiłam w tygodniku „Sieci” o Tomaszu Lisie, który zadarł z TVN, potem z Polsatem i mediami publicznymi – więc teraz nie ma dla niego roboty w żadnej telewizji i jest skazany na małą grupę odbiorców w internecie.
Reklama
Dekoncentruje pani media, żeby znaleźć telewizję dla Tomasza Lisa? No nie wierzę.
On sam na swój los zapracował, ale dziennikarzy, którzy nie mają dla siebie miejsca, jest więcej. W ich interesie leży, by na rynku działało jak najwięcej podmiotów, by nie było dominacji ani monopolu, tylko równowaga. A równowaga to wielość podmiotów, tytułów, opinii.
Jestem zwolenniczką przekopiowania bez żadnych wielkich kombinacji tego, co obowiązuje w Europie Zachodniej. Najbardziej podoba mi się model francuski, bo Francuzi najlepiej chronią swoją republikę.
Chce pani francuskie przepisy wprowadzić u nas 1 : 1?
To najprostsze, chociaż prawdopodobnie część trzeba będzie dostosować do polskich realiów. Jednak zapis, który mówi, że kapitał zagraniczny nie powinien przekraczać 20 proc., ma sens i w Polsce. Albo ograniczenie udziału jednego podmiotu – przy pewnym poziomie zasięgu – do 49 proc.
Przy 8 proc. udziału w widowni. To zapis dla telewizji. Wie pani, w kogo on uderzy?
We wszystkich.
Według danych oglądalności z lipca tylko w TVP 1.
Myślałam, że pani spyta: co zrobicie, jak to uderzy w ojca Rydzyka.
Treść całego wywiadu można przeczytać w dzisiejszym wydaniu DGP.