Jeśli potwierdzą się deklaracje o rządach „wielkiej koalicji”, bez ugrupowań, które zajęły odpowiednio trzecie i czwarte miejsce na podium, niemożliwe będzie utworzenie większości w Bundestagu. Dlatego jeszcze we wtorek liderzy Zielonych i Wolnej Partii Demokratycznej (FDP) rozpoczęli wstępne negocjacje, które poprzedzić mają dogadanie się z jednym z dwóch większych partnerów, SPD lub chadekami. Liberałów z Zielonymi łączy profil elektoratu – w obu przypadkach dominują „młodzi, wykształceni z wielkich miast” – różni jednak program gospodarczy. Jak zaznaczył szef FDP Christian Lindner, rozmowy z Zielonymi są konieczne także ze względu na fakt, że to z tym ugrupowaniem liberałów dzieli najwięcej.
W tym tygodniu spotkania z Zielonymi i FDP chcą odbyć zwycięscy socjaldemokraci, dla których to właśnie tzw. koalicja sygnalizacji świetlnej (od kolorów trzech ugrupowań) jest rozwiązaniem pożądanym. Za takim składem rządu opowiada się według sondaży ponad połowa Niemców. Możliwość współrządzenia z Zielonymi i liberałami chcą też sondować chadecy. Taką koalicję, zwaną jamajską, popiera ok. 1/3 badanych. Socjaldemokraci są preferowanym partnerem dla Zielonych. Liberałom z FDP bliżej do chadeków, z którymi łączy ich przychylne podejście do oczekiwań niemieckiego biznesu. Przekonać ich do lewicowej koalicji mogłaby jednak prawdopodobnie oferta teki ministra finansów dla lidera ugrupowania Christiana Lindnera.

Cały artykuł przeczytasz w dzisiejszym wydaniu Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP.

Reklama