Premier Morawiecki w niedzielę rozpoczął serię spotkań z europejskimi liderami w sprawie kryzysu na granicy z Białorusią. Rano tego dnia odbył rozmowę z premier Estonii Kają Kallas, a następnie z szefową litewskiego rządu Ingridą Szimonyte. Wizyta na Łotwie to ostatni punkt niedzielnej podróży.

Podczas wspólnej konferencji z premierem Łotwy szef polskiego rządu pytany był m.in. o to, co powinno być zrobione, jakie wsparcie jest potrzebne, by ograniczyć kryzys migracyjny, a także o migrantów, w tym tych, którzy przebywają w centrach logistycznych po stronie białoruskiej.

"Według naszego rozpoznania jest to nawet aż kilka tysięcy osób. Łącznie kilkanaście tysięcy osób cały czas przebywa na terytorium Białorusi. Pierwsze transporty kilkuset osób, migrantów, którzy wyrazili wolę powrotu do krajów pochodzenia poleciały już do kraju, a więc ci, którzy widzą beznadziejność sytuacji, widzą, że zostali oszukani przez reżim Łukaszenki i przemytników ludzi podejmują takie decyzje" - odpowiedział Morawiecki.

Poinformował, że zatrzymano już około 400 przemytników ludzi. "Są to osoby różnych narodowości, także zachodnioeuropejskich, także bliskowschodnich. Widać, że jest to międzynarodowa mafia zaangażowana w pomoc Łukaszence przy wykorzystywaniu tych biednych ludzi w tym kryzysie politycznym na granicy" - zaznaczył.

Reklama

"Co trzeba dalej czynić? Bardzo ważne jest, żebyśmy mówili jednym głosem"

Premier wskazał, że Polska chce zapewnić pomoc humanitarną dla wszystkich. "Dlatego zaproponowaliśmy kilka razy pomoc Łukaszence. Jednak za każdym razem była ona odrzucona" - przypomniał szef polskiego rządu.

"Co trzeba dalej czynić? Bardzo ważne jest, żebyśmy mówili jednym głosem. Stąd od kilku tygodni prowadzimy akcje dyplomatyczne na terenie Bliskiego Wschodu i to akcje, które się do tej pory powiodły w wielu miejscach. Rozmawiałem z premierem Iraku, z premierem autonomicznego regionu Kurdystanu w państwie irackim i to były bardzo konstruktywne, bardzo pozytywne rozmowy. Jednocześnie też doprowadziliśmy do przerwania procederu transportowania potencjalnie nowym migrantów na terytorium Białorusi przez wiele linii lotniczych" - mówił premier Morawiecki.

"Ta presja ma sens i skoordynowane działania mają sens" - wskazał.

"To, co z naszej strony jest niezwykle ważne, co omawialiśmy dokładnie z premierem Kriszjanisem, to kwestia walki z propagandą rosyjską, walki z propagandą białoruską. Jednocześnie wzmocnienie naszej odpowiedzi na to, co się dzieje, na pewno będzie omawiane przez nas na najbliższej Radzie Europejskiej w postaci wzmocnienia sankcji, czy drabiny eskalacyjnej także po naszej stronie" - zapowiedział.

"Nie chcemy tego robić, bo wiemy, że te sankcje są bolesne gospodarczo"

"My zamknęliśmy już niemal całkiem jedno z głównych przejść granicznych i jesteśmy gotowi doprowadzić do kolejnego zamknięcia handlu pomiędzy Białorusią a Polską, Białorusią a Unii Europejską. Nie chcemy tego robić, bo wiemy, że te sankcje są bolesne gospodarczo, jeszcze bardziej bolesne gospodarczo, ale widzimy, że dotychczas zastosowane sankcje wobec osób, które nie mogą dzisiaj wjeżdżać na terytorium Unii Europejskiej, to za mało" - podkreślił szef polskiego rządu.

Wskazał także na to, jak ważna jest "świadoma reakcja po stronnie Unii Europejskiej, całej wspólnoty transatlantyckiej". "Jest bardzo potrzebna i dlatego ten nasz głos rozsądku, mocny głos ze strony państw bałtyckich i Polski jest tak potrzebny właśnie dzisiaj, żeby być mądrym przed szkodą, a nie po tym, kiedy dalsza eskalacja agresji białoruskiej, czy rosyjsko-białoruskiej wystąpi w przyszłości" - powiedział Morawiecki.

Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej

Od 2 września w związku z presją migracyjną w przygranicznym pasie z Białorusią w 183 miejscowościach woj. podlaskiego i lubelskiego obowiązuje stan wyjątkowy. Został on wprowadzony na 30 dni na mocy rozporządzenia prezydenta Andrzeja Dudy, wydanego na wniosek Rady Ministrów. Sejm zgodził się na przedłużenie stanu wyjątkowego o kolejne 60 dni.

Sytuacja zaostrzyła się przed tygodniem, kiedy niedaleko przejścia granicznego Kuźnica - Bruzgi po białoruskiej stronie granicy zgromadziła się duża grupa cudzoziemców, która podjęła siłową próbę sforsowania granicy. Grupa przeszła ostatecznie na samo przejście graniczne, gdzie w ostatni wtorek doszło do szturmu na granicę. W stronę polskich służb rzucane były m.in. kamienie oraz kłody drewna; niektórzy funkcjonariusze zostali ranni.

Obozowisko stworzone przy przejściu ostatecznie opustoszało, a migranci skierowani zostali przez służby białoruskie do centrum logistycznego.

W związku z sytuacją na granicy polsko-białoruskiej ruch graniczny na przejściu drogowym w Kuźnicy został zawieszony od 9 listopada br. do odwołania.