- Zawsze w obliczu zagrożenia jednoczymy się. Daje to poczucie względnej kontroli nad sytuacją, większej sprawczości. Tak było, gdy umarł Jan Paweł II, po katastrofie smoleńskiej czy w pandemii - opisuje Natalia Hatalska, autorka badań.
Doktor habilitowana Ewa Marciniak, politolożka, mówi o dwóch przyczynach. - Pierwsza to realne zagrożenie, zdecydowanie większe niż pandemia. W przypadku COVID-19 mogliśmy wprowadzać środki zaradcze, jak maseczki, szczepionki. Teraz, gdy kilkadziesiąt kilometrów od naszej granicy pada pocisk, zagrożenia nie trzeba sobie wyobrażać. Ono jest. Do tego mamy doniesienia z Ukrainy, które dowodzą pełnej mobilizacji, bez podziałów partyjnych. Kto dziś pamięta, że przed wojną Wołodymyr Zełenski miał tylko 30 proc. poparcia, a jego partia Sługa Narodu toczyła bitwy z innymi ugrupowaniami? - komentuje. I dodaje, że ukraińskie społeczeństwo nadal jest podzielone, nawet językowo, ale w chwili grozy nie ma partyjnych bohaterów. - Polacy w takim momencie też mają potrzebę wspólnoty, a dowodem na to jest pomaganie. Niegdysiejsze tarcia między rządem a samorządami muszą zejść i schodzą na dalszy plan, jeśli chcemy skutecznie działać.
Podobnego zdania jest Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, który w ten sposób tłumaczy zryw do pomagania widoczny po stronie biznesu. - Wcześniej firmy również angażowały się w akcje społeczne, ale lokalnie. Teraz pojawił się dużo większy cel i stąd to łączenie sił - uważa.
Ale jest i druga przyczyna zmęczenia polaryzacją. - Od ok. 2010 r. jesteśmy coraz mocniej prowokowani przez polityków. I najwyraźniej dociera do nas, że gdyby nie te działania, to przy świątecznych stołach nie dzielilibyśmy się na podgrupy - ocenia Ewa Marciniak. - Dochodzi do nas refleksja związana z niepotrzebnym nadawaniem znaczenia politycznym konfliktom i przenoszenia ich na relacje społeczne.
Reklama
Profesor Katarzyna Walęcka-Matyja z Zakładu Psychologii Społecznej Uniwersytetu Łódzkiego przekonuje, nawiązując do teorii ewolucyjnej, że jako ludzie dążymy do rozwiązań, które gwarantują nam przetrwanie. A łatwiej o to w grupie. - Jednym z częstych sposobów radzenia sobie ze stresem i lękiem, który odczuwamy, słuchając doniesień ze Wschodu, jest koncentrowanie się na działaniu. To po części odpowiedź na pytanie, dlaczego pomagamy - dodaje.
Z cytowanego badania wynika, że szczególnie dość podziałów mają dziś kobiety, a wola pojednania rośnie z wiekiem. Profesor Walęcka-Matyja zwraca uwagę, że także badania prof. Bogdana Wojciszke pokazują, iż kobiety są bardziej wspólnotowe, ich dyskomfort w sytuacji podziału jest większy. - Zrozumiała jest także większa potrzeba jedności u osób starszych. Ma to związek z procesem poznawczym. Oni albo sami doświadczyli wojny, albo słyszeli o niej bezpośrednio od rodziców - mówi.