Według źródeł unijnych, z którymi rozmawiała PAP, poza Polską przeciwko zatwierdzeniu porozumienia były jeszcze cztery inne kraje członkowskie: Włochy, Holandia, Finlandia i Luksemburg. Dwa wstrzymały się od głosu.

Głównym celem rozporządzenia, którego treść została wynegocjowana w minionym tygodniu, jest zmiana zasady publikowania i monitorowania treści w internecie. Przepisy wzbudzają przez to sporo kontrowersji w niektórych państwach UE, zwłaszcza w Polsce, gdzie określane były nawet mianem ACTA2.

Większość w UE popiera jednak zmianę obecnych reguł. Zwolennicy przepisów wskazują, że chronią one autorów: muzyków, aktorów, pisarzy czy dziennikarzy, z których prac czerpały takie potęgi jak Google czy Facebook, nie dzieląc się przy tym zyskami.

Przeciwnicy tych regulacji wskazują jednak na wątpliwości dotyczące tego, czy przepisy nie będą ograniczały wolności słowa w internecie. Polska, Holandia, Włochy, Finlandia i Luksemburg we wspólnym oświadczeniu wskazały, że celem dyrektywy było poprawienie funkcjonowania rynku wewnętrznego i stymulowanie innowacyjności, kreatywności, inwestycji i produkcji nowych treści, również w formie cyfrowej.

Reklama

Państwa te podkreśliły, że popierają te cele, ale technologie cyfrowe radykalnie zmieniły sposób, w jaki treść jest produkowana, rozpowszechniana i dostępna. "Ramy prawne muszą odzwierciedlać te zmiany. Jednakże, naszym zdaniem, ostateczny tekst dyrektywy nie spełnia w wystarczającym stopniu wspomnianych celów" - ocenili sprzeciwiający się przepisom.

Zdaniem państw głosujących przeciwko, dyrektywa nie zapewnia właściwej równowagi pomiędzy ochroną praw autorów a interesami unijnych obywateli i firm. Sprzeciw jest symboliczny, bo krajów opowiadających się za tymi przepisami było zdecydowanie więcej.

Regulacje przewidują, że giganci internetowi, np. platformy takie jak Facebook będą musiały płacić, jeśli korzystają z pracy artystów i dziennikarzy. Chodzi zwłaszcza o muzyków, wykonawców, a także dziennikarzy, którzy mają otrzymywać wynagrodzenie za swoją pracę, gdy inni korzystają z niej za pośrednictwem takich platform jak YouTube lub Facebook oraz agregatorów wiadomości, takich jak Google News.

Szczególne zastrzeżenia podczas prac budziły dwa artykuły projektu. Chodzi o art. 13, który wprowadza obowiązek filtrowania treści pod kątem praw autorskich, oraz art. 11, dotyczący tzw. praw pokrewnych dla wydawców prasowych.

O ile nowe regulacje prawdopodobnie przyniosą zyski wydawcom, nadawcom i artystom z platform internetowych, mogą obciążyć mniejsze firmy dodatkowymi kosztami, ponieważ będą one musiały ponosić dodatkowe wydatki na filtrowanie treści.

>>> Czytaj też: Podstępny Twój e-PIT. Szefowie sprawdzą sobie inne źródła naszych dochodów