Jeśli ktoś jeszcze raz powie wam, że gramatyka jest śmiertelnie nudna, nie bijcie go ani nie ubliżajcie mu, bo w gruncie rzeczy będzie miał rację: gramatyka jest śmiertelnie nudna, podobnie jak śmiertelnie nudne są zastępy innych szkolnych bądź uniwersyteckich przedmiotów. To nie wina gramatyki, że – wtłoczona w archaiczny system nauczania – sama wydaje się skamieliną.
Gdy mowa o języku (np. języku polskim), u samych podstaw tego systemu tkwi osobliwe założenie, że język to jakiegoś rodzaju byt o dualnym charakterze: że osobno istnieje sam gramatyczny silnik (układy znaków i reguły lingwistyczne rządzące zasadami ich łączenia), a osobno produkty jego pracy (indywidualna i zbiorowa praktyka mówienia). To trywialna wersja wczesnych koncepcji strukturalistycznych genialnego szwajcarskiego lingwisty Ferdinanda de Saussure’a (1857–1913), jednego z ojców założycieli nowoczesnego językoznawstwa.
De Saussure’owi język sam w sobie, abstrakcyjny i odcięty od nieprzewidywalnych idiosynkrazji codziennego paplania, był potrzebny jako laboratoryjny obiekt do zbadania – żeby go obejrzeć ze wszystkich stron i opisać, ująć jego strukturę, trzeba było go najpierw zatrzymać i zamrozić. Problem w tym, że wielkie, przełomowe teorie miewają również swoje wersje uproszczone – i to te wersje wchodzą w obieg kulturowy. Z darwinowskiego ewolucjonizmu zrobiono „walkę o przetrwanie”, w której rzekomo wygrywają silniejsi. A strukturalizm sprawił, że do „maszynowni” języka z niechęcią schodzą zarówno uczniowie, jak i nauczyciele. Czy jednak owa „maszynownia” naprawdę jest taka odpychająca?

Treść całej recenzji można przeczytać w piątkowym, weekendowym wydaniu Dziennika Gazety Prawnej oraz w eDGP.

Reklama
Gaston Dorren, „Gadka. W sześćdziesiąt języków dookoła Europy”, współpraca: Jenny Audring, Frauke Watson, Alison Edwards, przeł. Anna Sak, Karakter 2021