Z ks. Henrykiem Paprockim rozmawia Robert Mazurek
Moja prababcia, kiedy była wielka burza, wystawiała w oknie gromnicę.
Doskonale znam ten zwyczaj.
My jesteśmy pewni, że nic nam nie grozi.
Reklama
Jestem na tyle wiekowy, że pamiętam nagłówki gazet z lat 50. i 60., że ludzkość ma fantastyczne szczepionki przeciw wszystkim chorobom. Z dumą donoszono, że zlikwidowano gruźlicę i pisano – całkiem serio – że za kilkadziesiąt lat nie będzie już żadnych chorób.
No i widzimy za oknem.
Ale to nie tylko koronawirus, bo mamy wzrost zachorowań na ową gruźlicę, a w Niemczech gwałtowny wzrost przypadków chorób wenerycznych, które już dawno uznano za wyleczone.
Jakaś straszliwa ironia losu.
Kolejny dowód na to, że natura jest znacznie bardziej skomplikowana niż nam się wydaje i jeżeli traktujemy ją z góry, uważając, że to my jesteśmy panami, to pokazuje nam, gdzie nasze miejsce.
Ale jak to? Lekarze potrafią przeszczepić płuca, serce, wątrobę, a jak przychodzi epidemia, to każą siedzieć w domu, izolować się i czekać, aż samo przejdzie. Średniowiecze 2.0.
Ostatecznie nauka sobie z tym poradzi, ale póki się nie zaszczepimy, zostają tylko sprawdzone metody.
Od wieków.
Kiedy w kwietniu przymusowo siedziałem w domu, to szperałem w internecie i przeczytałem na stronach rosyjskich – oni mają wspaniałe strony, ogromne liczby książek online – przepisy wydane przez carskie ministerstwo spraw wewnętrznych na wypadek epidemii. Uświadomiłem sobie, że znalazłem się w XIX wieku! Co proponował carat? Zamknąć sklepy, zostawić tylko spożywcze, pozamykać cerkwie, zakłady usługowe, szewców i krawców. Gubernatorom nakazano, by przypilnowali, by ludzie siedzieli w domach i tyle. I co ciekawe, takie same lub bardzo podobne przepisy były w Niemczech, Austro-Węgrzech, we Francji.
Ale nie po to latamy na Księżyc i mamy laserowe operacje online, by stosować carskie metody.
Bez wątpienia staliśmy się bardzo nadęci i nam, ludziom XXI wieku, wydaje się, że wszystko jest na wyciągnięcie ręki i skoro potrafimy latać w kosmos, to potrafimy wszystko. Być może taki prztyczek ze strony natury jest nam bardzo potrzebny, byśmy się opamiętali.
Z perspektywy chrześcijanina to był grzech przeciwko pierwszemu przykazaniu. Uznaliśmy, że Bóg to zabobon, prawdziwym bogiem stała się nauka.
To cecha naszej cywilizacji. Wspaniale pisał o tym Mikołaj Bierdiajew, wedle którego cywilizacja europejska nie robi niczego innego, jak tylko próbuje ucywilizować religię. Chce zrobić z niej miły dodatek do tego, co osiągnęliśmy. Natomiast religia jest żywiołem, a nie dodatkiem do cywilizacji. I rzeczywiście, zaczęliśmy pokładać ufność wyłącznie w sobie.
Byliśmy tak pewni, że nic nas nie może zaskoczyć…
…A tu taka niespodzianka, prawda?
Ten rok pokazał, jak niewiele potrafimy.
To kolejne z doświadczeń, których co prawda długo nie było, bo ostatnia była hiszpanka sto lat temu, ale pamiętajmy, że w starożytności czy średniowieczu epidemie zdarzały się często i były zjawiskiem wręcz powszechnym.
Treść całego artykułu przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP.