O sytuacji pacjentów mówiła we wtorek podczas briefingu prasowego on-line zorganizowanego z okazji obchodzonego w maju Światowego Dnia Stwardnienia Rozsianego. Kułakowska poinformowała, że w poprzednich latach obchodzono ten dzień w różnych terminach, np. 26 czy 27 maja, a w 2019 r. ustalono ostatecznie, że dzień ten wypada 30 maja.

"Stwardnienie rozsiane (SM) jest to przewlekła choroba ośrodkowego układu nerwowego o podłożu autoimmunologicznym - tak mówimy my, neurolodzy. W praktyce oznacza to, że jest to przewlekła choroba mózgu i rdzenia, w której dochodzi do tzw. zjawiska autoagresji, to znaczy nasz układ odpornościowy, immunologiczny, który jest nam potrzebny do obrony przed różnymi patogenami, wirusami, bakteriami, itd. u niektórych osób, nie wiadomo z jakiej przyczyny, przez pomyłkę, może nagle zacząć atakować swoje własne tkanki" - tłumaczyła prof. Alina Kułakowska.

Dodała, że w przypadku SM, organizm, bez wiadomych powodów, bez znanych medycynie przyczyn, atakuje osłonki mielinowe neuronów w mózgu, rdzeniu, także same komórki nerwowe, czego skutkiem jest zaburzone funkcjonowanie ośrodkowego układu nerwowego.

Podała, powołując się na dane Polskiego Towarzystwa Neurologicznego, że w Polsce SM rozpoznano u ok. 45 tys. osób z czego ok. 1,2-1,3 tys. to mieszkańcy województwa podlaskiego. SM jest - jak mówiła - najczęstszą po urazach, przyczyną niepełnosprawności wśród tzw. młodych dorosłych. Częściej chorują kobiety.

Reklama

Kułakowska mówiła, że najczęściej stwardnienie rozsiane wykrywa się u osób w wieku 20-40 lat, choć wykrywana jest także zarówno u nastolatków jak i u osób po 50-tym r. roku życia. Dodała, że takie osoby mogły mieć już wcześniej symptomy SM, ale mogły np. zostać zbagatelizowane, bo były łagodne.

W Podlaskiem, w trzech ośrodkach, które prowadzą programy lekowe, w ramach tych programów jest leczonych ok. 350 pacjentów. To osoby, które z powodów medycznych kwalifikują się do takiego leczenia - są w dobrej formie, chorobę wykryto we wczesnym stadium. W Białymstoku prowadzone jest leczenie tzw. I i II linii.

"Te leki, które mamy, są skuteczne w pewnych okresach choroby i w pewnych postaciach choroby, tak zwanej postaci rzutowo-remisyjnej głównie. Od ubiegłego roku mamy również lek w postaci pierwotnie postępującej. Jest też postać tzw. wtórnie postępująca, w której niestety nadal ciągle nie mamy leku, który by skutecznie mógł wpłynąć na przebieg (choroby)" - mówiła prof. Kułakowska. Zaznaczyła, ż choroby nie da się wyleczyć, ale można spowolnić jej przebieg.

Oceniła, że w ciągu kilkunastu ostatnich lat dostęp do leków tzw. pierwszej linii w Polsce "znacznie się poprawił" i w jej ocenie jest "dobry".

"Minęły już na szczęście te czasy kiedy jednym z kryteriów kwalifikujących był wiek i jak ktoś przekraczał 40 lat, to nie miał szans na leczenie. Teraz wydaje się to nam straszne, ale kiedyś tak było. W tej chwili decyduje postać choroby i zaawansowanie choroby, ponieważ te wszystkie leki które mamy, one są skuteczne w początkowych stadiach choroby. Im szybciej zastosujemy leczenie, tym mamy lepsze efekty" - mówiła Kułakowska, która jest wojewódzkim konsultantem ds. neurologii w Podlaskiem, zastępcą kierownika Kliniki Neurologii w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Białymstoku.(PAP)

autor: Izabela Próchnicka