Pierwszy z nich to molnupirawir, drugi to kombinacja dwóch substancji zwanych kasiriwimab oraz imdewimab. Pod tymi enigmatycznymi nazwami kryją się leki, których zadaniem jest zwalczanie SARS-CoV-2, kiedy już przedostanie się do naszego ciała. Ten pierwszy ma postać tabletek. Drugi trzeba podawać dożylnie albo w formie zastrzyku.
– Najwięcej nadziei budzi molnupirawir w postaci pigułek podawanych na możliwie wczesnym etapie choroby. Mamy zakontraktowane powyżej 300 tys. dawek tego leku. Czynimy starania, by jeszcze w grudniu go otrzymać – mówił kilka dni temu w wywiadzie dla Pulsu Medycyny minister zdrowia Adam Niedzielski. Jak wynika z informacji DGP, rząd prowadzi rozmowy z producentami obu preparatów (w przypadku pierwszego to koncern MSD, drugiego – Roche). Teoretycznie jest szansa na dostawy jeszcze w grudniu, ale wszystko wskazuje na to, że fizycznie dostępny dla pacjentów będzie raczej na początku przyszłego roku.