"Gdyby to ode mnie zależało, czwartą dawką szczepionki przeciwko COVID-19 mogliby się już w tej chwili szczepić wszyscy dorośli Polacy. Gdyby była dostępna dla wszystkich już miesiąc temu, byłoby jeszcze lepiej" - powiedział PAP dr Łukasz Rąbalski, wirusolog z Międzyuczelnianego Wydziału Biotechnologii Uniwersytetu Gdańskiego i Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.
Dodał jednak zaraz, że najważniejsze jest to, iż "osoby, które pilnie muszą ją dostać, najbardziej zagrożone, które są uprawnione do tej czwartej dawki – czyli 60 plus oraz 12 plus z obniżoną odpornością – nie mają żadnego problemu, żeby się zaszczepić".
Powiedział także, że nie tylko ze statystyk, ale też obserwacji jego najbliższego otoczenia, można wywnioskować, że ilość zakażeń przyrasta. "Inna sprawa, że ludzie, wśród których przebywam, są świadomi zagrożenia i przy najmniejszych objawach sami się testują, nie udając, że to +tylko przeziębienie+". Jak dodał, tendencja wzrostowa zakażeń jest wyraźnie widoczna już od początków lipca, kiedy "sytuacja zaczęła się zagęszczać".
Szczyt zachorowań
Jego zdaniem, wszystko wskazuje na to, że szczyt letniej fali zachorowań na COVID-19, który ma dopiero nadejść, będzie łagodniejszy, niż poprzednie. "Już widać, że wśród świeżo zakażonych jest dużo mniej osób wymagających hospitalizacji". Jak wyjaśnił, wynika to zarówno z tego, że obecny wariant wirusa wydaje się mniej zjadliwy, niż poprzednie, jak i stąd, że większość Polaków się zaszczepiła, a ponadto spora grupa już przechorowała, więc ludzie wykształcili w sobie odporność.
"Wirus ewoluuje, od początku tej pandemii wirusolodzy wskazywali, że jesteśmy świadkami ewolucji +w czasie rzeczywistym+. To jest taka sama ewolucja, jak różnicowanie się gatunków, tyle że w niewielkiej skali genomu wirusa" - podkreślił.
Wskazał też, że ten wirus przeskoczył z innego gatunku zwierzęcia na człowieka, co zawsze powoduje przyśpieszenie zmian genetycznych. "I nie chodzi tylko o SARS-CoV-2, ale o wszystkie wirusy, które przeskakują między różnymi gospodarzami" - dodał.
Jak powiedział dr Rąbalski, spowodowane jest to tym, że wirus musi się dostosować do nowego nosiciela. "Np. wirusy przeziębienia, a jest ich ponad 200, są tak długo ewolucyjnie z nami, że wywołują bardzo nikłe objawy u człowieka. I do tego powinien dążyć każdy patogen – żeby nie zabijać gospodarza, powodować u niego jak najłagodniejsze objawy choroby, aby móc jak najłatwiej w danej populacji ludzi się namnażać" – wyjaśnił. "Dlatego naturalnym się wydaje, że po burzliwych czasach pierwszych fal pandemii, każda kolejna będzie łagodniejsza" - ocenił.
Pytany o kolejnego odzwierzęcego wirusa: małpiej ospy – w związku z którego rozprzestrzenianiem WHO ogłosiło stan zagrożenia dla zdrowia publicznego - powiedział, że należy z uwagą obserwować sytuację, gdyż patogen okazał się bardziej zaraźliwy, niż początkowo się mówiło. "Rozprzestrzenia się nie tylko poprzez płyny ustrojowe, ale też drogą kropelkową, a także przez zwyczajny dłuższy kontakt skóry zakażonego ze skórą zdrowego człowieka. Przy czym jego stabilność w środowisku jest długa" - wyjaśnił. Ponadto, jak się okazuje, zakażony nim człowiek może zakażać innych jeszcze przed wystąpieniem u niego objawów w postaci wysypki skórnej.
"Wyższe jest także tempo ewolucyjne, niż wskazywałaby na to biologia tego wirusa, choć nie jest tak błyskawiczne, jak przy wirusie SARS-CoV-2, czy wirusie grypy" - podkreślił.
Dwie fale jednocześnie?
Zapytany o to, co będzie, kiedy w jednym czasie, jesienią, spotkają się ze sobą dwie fale zachorowań – na COVID-19 i na małpią ospę – wirusolog powiedział, że na razie brak wiedzy na temat koinfekcji (czyli zakażeń współistniejących) tymi dwiema chorobami.
"Ja osobiście zajmuję się badaniem koinfekcji różnymi wirusami oddechowymi; małpią ospę można by do tego też zaliczyć, gdyż nią także można się zarazić drogą kropelkową. W przypadku zakażeń wirusowych istnieje mechanizm, że infekcja jednym rodzajem wirusa, może blokować infekcję innym" - wyjaśnił.
Wytłumaczył, że ten mechanizm polega na tym, iż "wirusom, które jako pierwsze wnikają do komórek ciała nie bardzo zależy, aby ktoś inny także mógł się tam dostać i zagnieździć. Blokują więc taką możliwość odcinając pewne procesy komórkowe, a tym samym uniemożliwiając wniknięcie innych wirusów".
Dodał, że są np. badania pokazujące, że osoby, które niedawno przechorowały przeziębienia, lżej przechodzą grypę – tu jest inny mechanizm zwiększający odporność nieswoistą błon śluzowych, można to nazwać "ogólnym wytrenowaniem".
"Natomiast jeśli chodzi o koinfekcje małpią ospą i koronawirusem SARS-CoV-2 może zadziałać zarówno scenariusz pozytywny, jak i negatywny. Jednak do momentu, kiedy nie otrzymamy statystycznie istotnych danych, to znaczy dopóki znaczna liczba osób nie zostanie jednocześnie zainfekowana tymi dwoma wirusami w tym samym czasie, wszystko, co powiemy, to jest wróżenie z fusów" - ocenił dr Łukasz Rąbalski, wirusolog. (PAP)
Autorka: Mira Suchodolska