Wybory odbyły się po antyrządowych protestach z lat 2022–2023, które przerodziły się w jedne z najpoważniejszych wyzwań dla irańskich władz od rewolucji z 1979 r. Doszło do nich również w momencie rosnącej frustracji, związanej z problemami gospodarczymi kraju, objętego międzynarodowymi sankcjami - przypomniał Reuters.

Pierwsze częściowe wyniki wskazują na przewagę "twardogłowych", którzy najpewniej utrzymają kontrolę nad parlamentem. Reformiści ocenili, że wybory nie były "ani wolne, ani uczciwe", ponieważ były przede wszystkim rywalizacją pomiędzy najbardziej radykalnym elementem władz, a "powściągliwymi konserwatystami", lojalnymi wobec ideałów rewolucji islamskiej.

Głosowania w wyborach odmówił m.in. Mohammad Chatami - pierwszy reformistyczny prezydent Iranu. Także więziona laureatka Pokojowej Nagrody Nobla Narges Mohammadi, obrończyni praw kobiet, w oświadczeniu przekazanym agencji Reutera przez jej rodzinę, nazwała wybory "fikcją".

Państwowa agencja informacyjna IRNA podała, że ​z nieoficjalnych raportów wynika, że frekwencja wyborcza wyniosła około 41 proc., co oznacza, że głos oddało nieco ponad 25 mln obywateli Iranu. Ministerstwo spraw wewnętrznych może ogłosić oficjalną frekwencję później w sobotę, a jeśli obecny trend się potwierdzi, będzie ona najniższą od rewolucji roku 1979.

Reklama

Frekwencja w wyborach parlamentarnych w Iranie w 2020 r. spadła do 42,5 proc. z około 62 proc. w 2016 r.

W piątek o miejsce w 290-osobowym parlamencie ubiegało się ponad 15 tys. kandydatów. Wyborom towarzyszyło głosowanie do 88-osobowego Zgromadzenia Ekspertów - wpływowej instytucji, której zadaniem będzie wybór następcy 84-letniego ajatollaha Alego Chameneiego, politycznego i duchowego przywódcy Iranu.