„Prawdę mówiąc, nie jestem wielkim fanem maseczek. Co ją nałożę, to się zsuwa, co zsunę, spada mi z twarzy. Nie wspominając o tym, że oddycha się w niej ciężko, a za to łatwiej o udar cieplny” – oświadczył premier.

Podkreślił jednak, że nosi maseczki, bo tak trzeba. „Zawsze mam kilka sztuk w samochodzie i biurze. To zwykłe maseczki chirurgiczne. Bardziej specjalistyczne dostałem od córek, kolegów albo przyjaciół. Te noszę chętniej, bo właściwie to przez wzgląd na nich, na naszych bliskich, jest ważne przestrzeganie tych przepisów”” – powiedział.

Orbana zapytano też o pochodzenie maseczki, w której kilka razy został sfotografowany. Widnieje na niej zielono-biało-czerwona flaga Węgier oraz napis „Coolest Hungarian” (ang. najfajniejszy Węgier). Wyznał, że otrzymał ją od Węgrów w Stanach Zjednoczonych.