Atak przeprowadzony 1 kwietnia zdaniem analityka ma być "otwartym wyzwaniem, które Izrael rzucił Iranowi i jest to rodzaj próby sprowokowania Iranu do włączenia się do konfliktu w sposób bezpośredni" - wyjaśnił ekspert warszawskiego Ośrodka Studiów Wschodnich ds. polityki Izraela. W ataku w syryjskiej stolicy zginęli ważni irańscy oficerowie.

Iran nie chce ryzykować

"Ten atak jest problemem Iranu (...), myślę, że w tej konkretnej sytuacji Irańczycy zastanawiają się, w jaki sposób odpowiedzieć na to, co zrobił Izrael, tak aby nie dać Izraelczykom i Amerykanom pretekstu" do dalszych ataków - skomentował analityk w rozmowie z PAP.

Reklama

Brak natychmiastowej odpowiedzi Iranu jest związany z problemem decyzyjnym, przed którym stoi. Matusiak podkreślił, że od momentu ataku władze Iranu na każdym kroku zaznaczają, że odwet nastąpi, ale to "my o tym zdecydujemy i nie pozwolimy sobie w tej sprawie nic narzucać".

Izrael utknął w Gazie

Jego zdaniem dla Irańczyków najwygodniej byłoby, gdyby w tej sytuacji nie musieli nic robić. Ponieważ mają poczucie, że czas gra na ich korzyść oraz że to Izrael grzęźnie w Strefie Gazy i jest obiektem coraz większej krytyki międzynarodowej. W interesie Irańczyków leży, aby nie pozwolić Izraelowi przenieść centrum uwagi na możliwą konfrontację izraelsko-irańską.

Jednak gdyby konflikt między Izraelem a Iranem eskalował, co - jak powiedział Matusiak - jest możliwe, "Stany Zjednoczone byłyby pod bardzo dużą presją w sprawie zaangażowania się w konflikt". Zapytany o formę ewentualnego zaangażowania, odparł, że byłoby bezpośrednie.

Protesty w Izraelu

Protesty przeciw rządom premiera Izraela Benjamina Netanjahu są związane z zakładnikami przetrzymywany w Strefie Gazy od 7 października ub.r. W tym momencie w Strefie "ma być jeszcze przetrzymywanych nominalnie 130 osób" - zaznaczył ekspert. "Wiemy też już na pewno, że jakaś część, może jedna czwarta, a może więcej niż jedna czwarta, nie żyje" - zastrzegł.

"Sam fakt, że jakaś nawet duża grupa Izraelczyków wychodzi regularnie na ulice, jeszcze nie jest dostatecznym impulsem do dramatycznych zmian - dodał ekspert. - To się raczej nie zmieni, nawet jeśli Iran przeprowadzi jakiś odwet".

Napięcia w Izraelu istnieją, ale - jak ocenił Matusiak - protesty z nimi związane nie są przeciw kontynuowaniu wojny w Strefie Gazy ani stratom cywilnym wśród Palestyńczyków, tylko są przejawem braku zaufania do Netanjahu.

Hamas wstrząsnął Izraelem

Ze względu na rozmiar Izraela, który jest małym państwem, "każdy zna kogoś, kto zna kogoś, kto stracił kogoś" w ataku 7 października na południu Izraela przeprowadzonym przez palestyńską organizację terrorystyczną Hamas, w którym zginęło ponad 1200 osób a ponad 240 zostało porwanych.

Szok i trauma po ataku ciągle utrzymują się w społeczeństwie izraelskim - ocenił Matusiak. Jak dodał, porażka zrodziła "poczucie, że państwo zawiodło, że było bezradne, że ta obietnica, którą państwo izraelskie składa swoim obywatelom, że zapewni im bezpieczeństwo, została w dramatyczny sposób niedotrzymana".

Polityka wewnętrzna

Mimo małego wsparcia społeczeństwa dla premiera zdaniem eksperta Netanjahu w najbliższym czasie nie odejdzie ze stanowiska. "Należy pamiętać, że on ma mandat. Wygrał wybory, stworzył koalicję, ma większość w parlamencie. Do tego jest na czele kraju, który prowadzi wojnę i z jego własnej perspektywy nie ma absolutnie żadnego powodu, aby ustępować" - wyjaśnił analityk. Biorąc po uwagę, że wybory w Izraelu odbyły się pod koniec 2022 r., to nie ma żadnego prostego sposobu, aby odsunąć Netanjahu od władzy - ocenił.

Jeśli jednak coś takiego miałoby miejsce, to władza nie zostałaby przekazana wewnątrz rządzącej partii Likud, tylko ogłoszono by wybory i w demokratyczny sposób wybrano by nowy rząd - tłumaczył Matusiak w rozmowie z PAP, przestrzegając przed spekulacjami w tym obszarze.

Antoni Wiśniewski-Mischal