Na drodze prowadzącej z Kijowa do pobliskiej Buczy co kilkaset metrów ustawiono barykady i umocnienia z betonowych bloków, jeży przeciwczołgowych, przewróconych ciężarówek i drzew.

W samej Buczy, niecałe trzy tygodnie po wyzwoleniu spod rosyjskiej okupacji, na ulicach rzadko spotyka się przechodniów. Miasto liczące przed wojną ponad 36 tys. mieszkańców dziś pozbawione jest zupełnie ludzi młodych. Część mieszkańców, głównie seniorzy, odbiera przywożoną z innych części Ukrainy i Europy pomoc, przede wszystkim koce i odzież.

W centrum miasta chodniki nadal pokryte są szkłem z powybijanych szyb sklepów i budynków mieszkalnych. Na każdym kroku natknąć się można na ograbiony sklep lub restaurację, zniszczony dom czy opuszczony blok z pokrytymi sadzą ścianami.

Reklama

Na moście łączącym Buczę z sąsiednim Irpieniem żołnierze sprawdzają dokumenty wszystkich pieszych oraz pasażerów przejeżdżających tą drogą samochodów. Z budynków znajdujących się w pobliżu strategicznego punktu prowadzącego do Kijowa pozostały tylko spalone szkielety. Stacjonujący tam żołnierz przyznał reporterowi PAP, że chociaż Rosjanie wycofali się z okolicy, oni nie opuszczają swoich stanowisk i są przygotowani na każdy scenariusz.

Zarówno w Buczy, jak i w Irpieniu największych zniszczeń doświadczyły budynki cywilne - domy, bloki, sklepy czy obiekty użyteczności publicznej. W pobliżu wjazdu do Irpienia ostrzelano i zbombardowano dom kultury. Na jego ścianach widać ślady po kulach, ostrzał z powietrza zerwał jego dach, a na placu nadal rozrzucone są części budynku i zniszczonych wokół niego pojazdów.

Droga krajowa prowadząca przez Buczę i Irpień do Kijowa jest w dużej mierze oczyszczona i przejezdna. Z ulic usunięto większe obiekty utrudniające przejazd, mniejsze zostały tymczasowo zepchnięte na pobocze. Łatanie wyrwanych fragmentów asfaltu wciąż trwa.

Z Irpienia Jakub Bawołek