Wiceminister spraw zagranicznych stwierdził w poniedziałek w TVP1, że dyskusja o unijnym budżecie jest debatą na temat przyszłości UE. "Wbrew temu, co mówi część eurokratów, ale i część polskiej opozycji, to nie jest tylko dyskusja o Polsce w UE, tylko o jej zasadniczych podstawach funkcjonowania: czy Unia będzie rządzona praworządnie, w oparciu o praworządne instrumenty. To rozporządzenie zaproponowane przez stronę niemiecką w moim przekonaniu nie wyczerpuje znamion pełnej praworządności, nie ma oparcia w traktatach" - ocenił Przydacz.

W rozmowie zostały przywołane słowa szef włoskiego MSZ Luigiego Di Maio, który ocenił w piątek na Facebooku, że cała Europa jest "zakładnikiem" krajów, które "blokują fundusz odbudowy, czyli pieniądze, jakie UE oddaje do dyspozycji w związku z kryzysem" wywołanym pandemią koronawirusa. W tym kontekście Przydacz został zapytany, czy Polska jest w stanie przekonać do swoich racji więcej europejskich państw.

"Prowadzimy dyskusję, także z partnerami z południa, pokazując im, że tego typu instrument dziś może być wykorzystany przeciwko Polsce, czy innym państwom Europy Środkowej, ale jutro może być wykorzystany przeciwko Włochom, przeciwko Portugalii, czy przeciwko Hiszpanii" - podkreślił wiceminister.

Reklama

Zaznaczył, że wszystkie europejskie państwa mają dziś wspólny interes, czyli jak najszybsze wynegocjowanie unijnego budżetu. "Nasze stanowisko jest bardzo proste. Jeżeli tylko ten mechanizm arbitralności, czy takiej dowolnej decyzji będącej podstawą później do obierania bądź nieodbierania grzecznym bądź niegrzecznym partnerom pieniędzy zostanie wyeliminowany, to tak naprawdę nie ma żadnych innych podstaw do tego, żeby blokować ten budżet. Ten budżet został wynegocjowany w lipcu dobrze, na zasadzie kompromisu" - oświadczył Przydacz.

"Clue polega na tym, ażeby ta masa poszła w kierunku takim, jaki Polska sobie życzy i staramy się do tego przekonywać. Zachęcalibyśmy wszystkich tych polskich polityków, którym zależy na dobru Polski i Polaków, ażeby w tych działaniach rząd polski wspierano, a nie rzucano kłody pod nogi w imię swojego partykularnego, partyjnego interesu" - oświadczył Przydacz. "Życzylibyśmy sobie, ażeby polska klasa polityczna mówiła jednym głosem wobec tych nacisków zewnętrznych" - dodał.

Przydacz: Polska nie zgodzi się na żaden obowiązkowy mechanizm relokowania migrantów

Polska na pewno nie zgodzi się na żaden obowiązkowy mechanizm relokowania migrantów z Południa, przymuszania ich do przyjazdu do Polski w sytuacji, w której ani oni tego nie chcą, ani my nie jesteśmy na to gotowi - zapewnił w poniedziałek wiceszef MSZ Marcin Przydacz.

Grecja, Włochy, Hiszpania i Malta krytykują propozycje KE dotyczące nowego paktu o migracji i azylu. Krajom Południa nie podoba się "brak równowagi", który widzą w proponowanych elementach dotyczących solidarności. Ich zdaniem należy wrócić do "obowiązkowej relokacji".

Pismo w tej sprawie do kanclerz sprawujących prezydencję w Radzie UE Niemiec Angeli Merkel, szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen oraz przewodniczącego Rady Europejskiej Charles'a Michela skierowali premierzy: Grecji Kyriakos Micotakis, Włoch Giuseppe Conte, Hiszpanii Pedro Sanchez oraz Malty Robert Abela.

Wiceszef polskiego MSZ wskazywał w poniedziałek w TVP Info, że od 2015 r. Europa zmieniła nieco swoje podejście do tematyki imigracyjnej, m.in. za sprawą "języka, jaki do debaty wprowadziły państwa Grupy Wyszehradzkiej". "Nie ma - w moim przekonaniu - mowy o takiej polityce, jaka była proponowana wówczas, polityce zapraszania, a dopiero później dzielenia się kłopotem. Dziś Europa nieco inaczej do tego podchodzi" - dodał.

"My, będąc na wschodniej flance Unii Europejskiej, spełniamy swoje obowiązki ochrony granic. Nikt nigdy nie miał zarzutów do wschodniej granicy UE, ona jest szczelna, sprawdzamy, kto trafia na terytorium UE. Jednocześnie przyjmujemy migrantów ze wchodu, którzy przecież nie przyjeżdżają tutaj wyłącznie turystycznie, ale przyjeżdżają również z uwagi na niestabilność polityczną w ich państwach" – podkreślił Przydacz, wskazując na obywateli m.in. Ukrainy czy Białorusi.

Jak zaznaczył wiceminister, Polska wywiązuje się ze swoich obowiązków, a "jeśli inne państwa na zachodzie UE mają problemy, to one również powinny z tego obowiązku się wywiązać".

"Polska na pewno nie zgodzi się na żaden obowiązkowy mechanizm relokowania migrantów z Południa, przymuszania ich do przyjazdu do Polski w sytuacji, w której ani oni tego nie chcą, ani my nie jesteśmy na to gotowi" - zapewnił wiceszef polskiej dyplomacji.(PAP)