Najważniejszym projektem geopolitycznym, o którym wiele osób nigdy nie słyszało, jest Trójmorze. To wspólne przedsięwzięcie 12 wschodnich krajów UE, mające na celu poprawę fizycznych i cyfrowych połączeń pomiędzy Bałtykiem, Adriatykiem i Morzem Czarnym. Już samo to jest bardzo dobre. Najlepsze jest jednak to, że Trójmorze może się stać najbardziej trafną odpowiedzią Europy na agresywne działania Rosji i Chin.

Inicjatywa Trójmorza zrodziła się w 2015 roku w wyniku działań Polski i Chorwacji, a następnie swoim z zasięgiem objęła Austrię oraz wszystkie kraje UE, które kiedyś znajdowały się po drugiej stronie żelaznej kurtyny. Podróże drogowe pomiędzy krajami Trójmorza zajmują od dwóch do czterech razy dłużej, niż wynosi średnia dla reszty państw UE.

Tym, czego w szczególności brakuje, to dobre autostrady, sieci kolejowe oraz gazociągi ciągnące się w układzie północ-południe. Taki stan rzeczy to dziedzictwo zimnej wojny. Sowiecki hegemon zadbał o to, aby rosyjski gaz, czołgi oraz wojska mogły łatwo poruszać się w układzie wschód-zachód, ale już nie zadbał o inne połączenia pomiędzy dawnymi krajami Bloku Wschodniego.

Reklama

Trójmorze ma to zmienić. Projekty w ramach tej inicjatywy obejmują na przykład budowę portu w Chorwacji, który mógłby odbierać gaz LNG oraz stworzenie sieci gazociągów, które mogłyby transportować surowiec na osi północ-południe. Polska już dziś dysponuje terminalem LNG.

Trójmorze jako narzędzie wobec Rosji i Chin

Jednym z oczywistych „straszydeł” w regionie, w obliczu których powstał ten projekt, jest Rosja. Otóż Moskwa przez długi czas wykorzystywała swoją rolę dostawcy surowców do narzucania woli krajom, przez które transportuje gaz. Rosja obecnie w niepokojący sposób flankuje cały region Europy Środkowej nowymi połączeniami – poprzez Morze Czarne na południu oraz przez Morze Bałtyckie na północy. Połączenie poprzez Morze Bałtyckie to Nord Stream 2, które biegnie bezpośrednio z Rosji do Niemiec i które obudziło dawne lęki wśród Polaków i mieszkańców państw bałtyckich, że mogą zostać okrążeni, szantażowani lub odcięci od dostaw surowców.

Inne projekty w ramach Trójmorza obejmują budowę m.in. nowych dróg, połączeń kolejnych, portów rzecznych, mostów oraz oczywiście szybkich światłowodów i innych elementów niezbędnych do uruchomienia sieci 5G.

Jeśli chodzi o ten ostatni wymiar, czyli sieć 5G, to tutaj swoistym „straszydłem” są Chiny. Pekin przez wiele lat, w ramach umacniania swojej potęgi, lansował tworzenie wielkich projektów infrastrukturalnych, aby uzyskać wpływy w Europie Wschodniej. Flagowym przedsięwzięciem jest Inicjatywa Pasa i Szlaku, która ma łączyć porty, koleje, drogi oraz tworzyć łączność cyfrową na obszarze Eurazji i Afryki. Innym chińskim przedsięwzięciem jest format 17+1, który obejmuje m.in. 10 państw Trójmorza. W przypadku wielu z tych inicjatyw Chiny specjalnie nie kryją się z tym, że przy ich pomocy chcą dokonywać projekcji siły na świecie. Czasami Chiny finansują budowę portu czy mostu, ale na niekorzystnych warunkach, które mają zapędzić pożyczkobiorcę w pułapkę zadłużenia. Innym razem Chińczycy dosadnie oferują swoją hojność w zamian za poparcie polityczne ze strony danego kraju.

Najlepszym przykładem takiej sytuacji są Węgry, które weszły w partnerstwo w Chinami w ramach wielkiego projektu budowy sieci kolejowej z Budapesztu do Belgradu oraz dalej do greckiego portu w Pireusie, który jest w posiadaniu chińskiej firmy państwowej. Od tamtej pory Węgry blokują deklaracje Unii Europejskiej przeciw naruszeniom praw człowieka przez Chiny. Na przykład w maju 2021 roku Budapeszt postawił weto wobec deklaracji UE krytykującej Pekin za niedemokratyczne działania w Hongkongu.

Po części odzwierciedla to kaprysy Wiktora Orbana, węgierskiego premiera i populistycznego autokraty, który lubi kierować swoją propagandę do UE i zachowuje otwartość jeśli chodzi o opcje geopolityczne. Ale winę ponosi również sama Unia Europejska. Co prawda Bruksela przeznaczyła na rozwój regionu duże środki – Polska i Węgry należą do największych beneficjentów netto budżetu UE – ale pozostawiła swoją wschodnią flankę otwartą na inwestycje infrastrukturalne i właśnie z tej luki skorzystały Chiny.

UE powinna wesprzeć Trójmorze, ale pod pewnymi warunkami

Początkowo UE była podejrzliwa co do Trójmorza. Polityczny rozdźwięk pomiędzy zachodnimi a wschodnimi państwami UE pogłębiał się w ostatnich latach, a Węgry i Polska naruszały praworządność i dryfowały w kierunku populizmu. Dlatego na początku Trójmorze wyglądało jak próba zmobilizowania regionu przeciw Brukseli. Tak jednak nie jest. Trójmorze jest raczej wizjonerskim projektem, który ma przyczynić się zarówno do poprawy prosperity, jak i do stworzenia autonomii wobec działań Rosji i Chin. USA zrozumiały to wcześniej niż Unia Europejska. Waszyngtonowi szczególnie podobają się cyfrowe przedsięwzięcia w ramach Trójmorza, ponieważ USA widzą w tym możliwość powstrzymania Huawei oraz Chińczyków przed włączeniem się w budowę sieci 5G w regionie.

Inicjatywa Trójmorza to świetny pomysł, który Waszyngton, Bruksela, Berlin oraz inne zachodnie stolice powinny wspierać. USA oraz UE już obiecały dużo pieniędzy, a powinny przeznaczyć na to jeszcze więcej. To samo dotyczy poparcia oraz entuzjazmu wobec tej inicjatywy. Ale wraz z tym Unia Europejska powinna w jasny sposób przedstawić swoje oczekiwania. Po pierwsze, wszystkie zaangażowane w Trójmorze kraje, w tym Węgry, muszą rozpoznać geopolityczny kontekst oraz zadeklarować wierność Brukseli, co uniemożliwi wchodzenie w układy z Pekinem. Po drugie, inicjatywa nie może stać się zalążkiem tego, że wschodnia część UE zacznie się ustawiać w opozycji do reszty państw Wspólnoty.

Zamiast rozjeżdżania się, ten wspólny europejski projekt powinien stać się początkiem spóźnionego pojednania i integracji pomiędzy europejskim wschodem i zachodem. Jeśli wszystkie 12 krajów znajdujących się pomiędzy Adriatykiem, Bałtykiem i Morzem Czarnym wesprze ten pomysł, wówczas wszystkie 27 państw UE może stać się nowym bastionem szerszego Zachodu.