"Desperacja rannych protestujących, którzy chcą uniknąć szpitali jest zrozumiała" – stacja CBS News przytacza wypowiedź dr. Kayvana Mirhadiego, irańsko-amerykańskiego szefa ds. medycyny wewnętrznej w szpitalu Clifton Springs w Nowym Jorku. Lekarz mówi, że otrzymuje dziennie około 500 wiadomości na Instagramie od rannych błagających go o porady medyczne.

Według mediów irańska policja moralności oskarżona o torturowanie i zabicie 22-letniej Mahsy Amini, co stało się przyczyną trwających od połowy września demonstracji, używa nawet karetek pogotowia w Teheranie do transportu protestujących rannych na posterunki policji.

"Osoba, która wykrwawia się od rany postrzałowej w nogę, po prostu czeka na moją odpowiedź przez telefon. Są tak przerażeni. To jest po prostu straszna sytuacja. (…) Czekają na mnie, aby powiedzieć im, co robić" – relacjonował Mirhadi.

Mówił też, że zna w Iranie lekarza aresztowanego za pomoc protestującym. Nie był w stanie dowiedzieć się, co się z nim stało.

Reklama

Inny lekarz irański pragnący zachować anonimowość wyjaśnił, że gdy ranni są przyjmowani do szpitala, ich nazwiska notują agenci wywiadu i członkowie Korpusu Strażników Rewolucji.

"Widzieliśmy przypadki, kiedy ranni pacjenci przeszli operacje w szpitalach, a później, po wypisaniu byli aresztowani. Mieliśmy przypadek kogoś, kto został postrzelony, ale wolał oślepnąć niż pójść do szpitala" – cytuje lekarza CBS News.

Według najnowszych danych mającej siedzibę w Oslo organizacji Iran Human Rights jak dotąd, w największych od 2019 r. demonstracjach, brutalnie tłumionych przez władze, zginęło 185 osób, w tym co najmniej 19 dzieci.

Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski