Chodzi o remont południowego odcinka Centralnej Magistrali Kolejowej od miejscowości Góra Włodowska w stronę Zawiercia. Sensowność prac na tym 16-kilometrowym fragmencie podważa m.in. Piotr Malepszak, były szef biura dróg kolejowych w spółce PKP Polskie Linie Kolejowe, a później m.in. prezes spółki Centralny Port Komunikacyjny. Podkreśla, że dobre szyny i podkłady, na których obowiązuje prędkość do 200 km/h, są wymieniane na całkiem nowe, na których będzie można osiągać taką samą szybkość. Wskazuje, że poziom zużycia torów mierzony przeniesieniem określonego ciężaru osiągnął dopiero jedną czwartą. Przejechały po nich pociągi o łącznej masie 120 mln t. Tymczasem tory mogą przenieść łącznie 500 mln t. Według naszych informacji prace na tym odcinku kosztowały ok. 70 mln zł. Do tego dochodzą kłopotliwe utrudnienia w ruchu, ponieważ pociągi musiały tam jeździć po jednym torze.

– Działalność utrzymaniowo-inwestycyjna PKP PLK coraz bardziej pokazuje podejmowanie decyzji już nie tylko bez określenia priorytetów zgodnie ze stanem technicznym linii i charakteru przewozów, lecz także przy braku elementarnej logiki – komentuje Malepszak. Według niego spółka PKP PLK powinna w pierwszej kolejności zająć się pilniejszymi odcinkami. To choćby fragmenty trasy z Suwałk do granicy z Litwą, gdzie miejscami obowiązuje prędkość 30 km/h. To wyraźnie wydłuża czas przejazdu kursujących tam pociągów międzynarodowych. Liczne punktowe ograniczenia szybkości do 50 km/h występują na innych trasach, np. z Poznania do Kołobrzegu, z Wrocławia do Głogowa.

W ocenie Stanisława Biegi z Centrum Zrównoważonego Transportu wymiana torów na odcinku CMK to przykład niegospodarności. – Ze spółki PKP PLK zrobiono dojną krowę, z której się wyciąga pieniądze na wątpliwe inwestycje – mówi.

CAŁY TEKST W CZWARTKOWYM WYDANIU DGP I NA E-DGP

Reklama