Tomasz Jagiełło, prezes trzeciego do wielkości operatora kinowego Centrum Filmowe Helios, poszedł w miniony weekend na film Anioły i Demony w Tomem Hanksem w roli głównej, ale w przeciwieństwie do pozostałych widzów interesował go nie tylko sam film, ale także, a może przede wszystkim, frekwencja.

Dla prezesów wszystkich sieci kinowych, frekwencja ostatniego, a także najbliższego, tygodnia jest bowiem pewnym wyznacznikiem sytuacji na rynku.

Na razie widzów nie ubywa

Początek drugiego kwartału zawsze jest nieco słabszy, i tak było także tym razem, ale najważniejsze pytanie brzmi: czy to trwały trend wynikający z kryzysu w gospodarce, czy tylko typowe i chwilowe dla tej branży zwolnienie.

Reklama

A także: czy załamanie polskiej gospodarki jest na tyle duże, że ludzie przestaną chodzić do kina, czy też — w przeciwieństwie do wielu innych firm z branży medialno-rozrywkowej, które liżą dziś rany — wciąż można liczyć na wzrost sprzedaży biletów. Frekwencja minionego tygodnia utwierdziła Tomasza Jagiełłę w przekonaniu, że na razie kryzys wciąż jego branżę omija. - Była pełna sala - mówi. - Wyniki weekendowe są bardzo dobre. Jesteśmy bardzo zadowoleni.

12 mln biletów w trzy miesiące

Powody do zadowolenia przyniosły też dane podsumowujące sytuację w I kwartale 2009, który — w porównaniu z rokiem ubiegłym — był wyjątkowo dobry. Jak wynika z danych badającej rynek firmy Boxoffice.pl, kina sprzedały w tym czasie ponad 12 mln biletów, co w stosunku do pierwszego kwartału roku ubiegłego oznacza wzrost o ponad 12 proc.

Pod względem wartości rynek wzrósł natomiast ze 170 mln zł rok temu do 197 mln zł w roku 2009. Złożyła się na to większa liczba sprzedanych biletów, a także obroty ze sprzedaży napojów i przekąsek oraz reklamy kinowej. Ta opiera się kryzysowi, nieznacznie zwiększając swoją wartość. Trzeba jednak zaznaczyć, że wartość rynku kinowych reklam jest niewielka w porównaniu do innych segmentów reklamowych, które w I kwartale dotknęła recesje przekraczająca 8 proc.

I kwartał: świetne wyniki spółek

Wyższa frekwencja w kinach przełożyło się na bardzo dobre wyniki spółek. Giełdowa Cinema City podała wczoraj, że jej przychody wzrosły o 51,5 proc. do 66,7 mln euro, z czego 40 proc. przypada na Polskę, gdzie operator jest liderem rynku pod względem liczby kin, wyprzedzając Multikino, należące do Grupy ITI, oraz Centrum Filmowe Helios. W Polsce Cinema City sprzedało 4,4 mln biletów, czyli o 18,6 proc. więcej niż rok temu.

Zysk spółki wzrósł o 140 proc. do 9,7 mln euro.

Zakochani ratują frekwencję

Z wyników I kwartału bardzo zadowolony jest też prezes Heliosa Tomasz Jagiełło, którego strategia — w przeciwieństwie do konkurentów — to rozwijanie oferty w średniej wielkości miastach w Polsce. Jak ujawnił nam wczoraj, spółka zwiększyła sprzedaż biletów o 22 proc. do 2,4 mln, co w efekcie przełożyło się na wzrost przychodów spółki o 29 proc. do 52 mln zł. Rekordowo wzrósł natomiast zysk netto — na czysto spółka zarobiła o 308 proc. więcej niż rok wcześniej, czyli 7,4 mln zł.

- Wygląda na to, że rodzice nie oszczędzają na dzieciach, a panowie nie oszczędzają na swoich sympatiach i wciąż chętnie zabierają je do kina. Kryzys, który dotyka inne branże, na razie nas omija - mówi Tomasz Jagiełło.

Wyników nie opublikowała jeszcze Grupa ITI, do której należy drugi do wielkości gracz na rynku - Multikino.

Polskie filmy przyciągają, jak żadne inne

To, że ludzie chętniej chodzili w I kwartale do kina, potwierdza tendencję rządzącą od kilku lat polskim biznesem kinowym — magnesem dla widzów są polskie produkcje i filmy dla dzieci.

Najwięcej widzów przyciągnęła bowiem w I kwartale animowana produkcja „Madagaskar 2”, na którą poszło 2,2 mln widzów.

Potem rządziły już polskie filmy. Blisko 1,3 mln osób kupiło bilety na „Kochaj i tańcz”, reklamowany jako pierwszy polski film taneczny. Ale niewiele mniej — blisko 1,2 mln osób — poszło też na inną, pod względem gatunku i poruszanego tematu, polską produkcję: „Popiełuszko. Wolność jest w nas”. Ponad 700 tys. biletów sprzedano też na „Idealny facet dla mojej dziewczyny”, komedię twórców takich polskich hitów jak „Testosteron” i „Lejdis”.

Dla porównania, obsypany Oscarami film „Slumdog. Milioner z ulicy”, obejrzało około 450 tys. widzów, co przy wynikach polskich filmów, jest wynikiem słabym.

Przedstawiciele branży liczą, że podobnie będzie w kolejnych kwartałach. Na ekranach lada dzień zadebiutuje polski film - „Wojna polsko-ruska”, na podstawie książki Doroty Masłowskiej, czy komedia „U Pana Boga za miedzą”.

Ale branża liczy też na kolejnego „Terminatora: Ocalenie”, kreskówkę „Potwory kontra Obcy”, „Epokę Lodowcową2: Era dinozaurów” czy „Harry Potter i książę Półkrwi”.

Ryzyka: bezrobocie i kredyty

Spółki działające w branży kinowej od kilku lat intensywnie inwestowały w nowe obiekty, w przekonaniu, że niska frekwencja w kinach to nie efekt płytkich kieszeni Polaków, lecz niewielki dostęp do kin.

W porównaniu z krajami Europy Zachodniej, Polska wciąż ustępuje bowiem pod względem liczby kin na jednego mieszkańca. W tym roku jednak, z powodu kryzysu, inwestycje przyhamują, i to wbrew woli samych operatorów kinowych.

Wprawdzie Helios otworzy w tym roku trzy nowe obiekty, a także rozbuduje jeden z już istniejących, a Cinema City uruchomi 4 kolejne multipleksy, ale to wszystko inwestycje, które rozpoczęły się przed kryzysem, a teraz są po prostu na ukończeniu.

Nowe lokalizację zależą natomiast od deweloperów, budujących centra handlowe, w których najchętniej otwierają swoje nowe kina operatorzy w Polsce.

Branża przyznaje, że pod tym względem, panuje zastój i nie należy oczekiwać boomu w ciągu najbliższego roku, dwóch. - Wszystko przez problemy z kredytowaniem. Banki zaostrzyły kryteria, trudniej znaleźć finansowanie - mówi Tomasz Jagiełło.

Inne pytanie, które zadają sobie operatorzy brzmi: jak długo trwać będzie dobra passa w ich branży. Wielu ekonomistów twierdzi, że kryzys pokaże swoje prawdziwe oblicze w Polsce dopiero w drugiej połowie roku.

Duże sieci kinowe widzą to w taki sposób: - Kryzys sprawia, że ludzie nie kupią samochodu czy też mieszkania. Ale na rozrywce jaką jest kino, co potwierdzają wyniki I kwartału, nie oszczędzają. Największym zagrożeniem dla branży może być natomiast dramatyczny i trwały wzrost bezrobocia - podkreśla Tomasz Jagiełło.