Wprowadzana formalnie przez Chiny – jako część programu stymulowania gospodarki – polityka „Kupuj chińskie” to posunięcie, które spowoduje nasilenie napięć w stosunkach z parterami handlowymi i zwiększy prawdopodobieństwo pojawienia się protekcjonizmu na całym świecie.
W dekrecie wydanym wspólnie przez dziewięć departamentów rządowych i ministerstw Pekin stwierdza, że w dostawach na zamówienie rządowe muszą być tylko chińskie produkty i usługi – chyba że będą w kraju niedostępne albo że nie da się ich kupić na rozsądnych warunkach handlowych czy prawnych. Pekin oznajmił również, że wszczyna śledztwo w sprawie skarg miejscowych stowarzyszeń przemysłowych, które oskarżają władze lokalne o faworyzowanie zagranicznych dostawców w przetargach organizowanych w związku z ogłoszonym przez rząd pakietem stymulacyjnym wartości 4 bilionów renminbi (585 mld dol.). – Z perspektywy polityki wewnętrznej to ma pewien sens, bo władze lokalne rzeczywiście mają tendencję do faworyzowania w niektórych dziedzinach produktów zagranicznych – mówi Dong Tao, główny ekonomista ds. Chin w Credit Suisse. Uwzględniając jednak jak istotny jest wolny handel dla gospodarki chińskiej, wysyłanie takiego sygnału do świata i to teraz nie jest posunięciem właściwym. – Zaledwie parę miesięcy temu Pekin protestował przeciwko propozycji zawarcia w pakiecie ratunkowym dla gospodarki USA klauzuli „Kupuj amerykańskie”. – Niektóre kraje ogłaszają klauzule, które mają nadać priorytet zakupom produktów, wytworzonych w ich własnych krajach – mówił dziennikarzom w lutym rzecznik chińskiego ministerstwa handlu, Yao Jian.
– Wyrażamy głębokie zaniepokojenie tymi posunięciami... W czasie obecnego kryzysu finansowego kroki podejmowane przez wszystkie kraje nie powinny mieć negatywnego wpływu na inne państwa... i nie powinny oznaczać wysyłania złych sygnałów. – Większość ekonomistów zgodna jest co do tego, że w efekcie agresywnego pakietu stymulacyjnego chińska gospodarka zaczyna odżywać, choć bezrobocie nadal stanowi problem i pojawiają się obawy, że powszechne zwolnienia mogą doprowadzić do poważnych zaburzeń społecznych. – Cały świat z niecierpliwością czeka na moment, gdy Chiny ruszą z zamówieniami, ratując gospodarkę wielu krajów. Obecna polityka władz stanowi jednak wyraz rosnących obaw przed napięciami na rynku pracy i możliwością wybuchu społecznego – mówi Dong Tao. Wspomniany dekret został wydany wspólnie przez biura prawne Rady Państwowej (czyli chińskiego rządu), Narodowej Komisji Rozwoju i Reform (to dysponująca dużymi uprawnieniami państwowa agencja planistyczna) oraz różnych ministerstw. Działające w Chinach firmy zagraniczne dowodzą jednak, że w większości i tak są już odcięte od możliwości brania udziału w przetargach, organizowanych ze środków, które pochodzą z rządowego pakietu stymulacyjnego. – Jesteśmy ogromnie zdziwieni tą dyskusją, zwłaszcza że większość obecnych w Chinach firm europejskich działa na tym rynku za pośrednictwem zarejestrowanych tam miejscowych spółek, nie korzystają więc one bezpośrednio z pieniędzy z rządowego pakietu pobudzania gospodarki – mówi Joerg Wuttke, prezez Europejskiej Izby Handlowej w Chinach. – Domaganie się, by w przetargach finansowanych ze środków publicznych faworyzowano chińskie towary i usługi, z pewnością nie pomoże w rozwiązaniu problemu nadwyżki handlowej, która sięga obecnie 170 mld dol. – Z kolei James Zimmerman, partner w międzynarodowej firmie prawniczej Squire Sanders &Dempsey w Pekinie, mówi: – Każde posunięcie – czy to jawne, czy zawoalowane, które ma na celu dyskryminowanie zagranicznych towarów i usług, jest protekcjonizmem.