Większość sprzedawców energii, w tym z grup PGE i Tauron Polska Energia, czyli najwięksi gracze w polskiej energetyce, nie akceptuje propozycji Urzędu Regulacji Energetyki dotyczących cen dla gospodarstw domowych na 2010 rok.– Poziom cen energii, jaki proponuje URE do kalkulacji taryf, jest znacznie niższy niż obowiązujące ceny energii na rynku hurtowym. Propozycja regulatora jest nie do zaakceptowania. Pozostawienie obecnych cen, jak i przyjęcie proponowanych stawek oznaczałoby straty dla naszych spółek – mówi Tomasz Zadroga, prezes PGE, największej polskiej grupy energetycznej.
Na ceny proponowane dotąd przez URE nie godzi się też Tauron Polska Energia, drugi gracz na krajowym rynku energii elektrycznej. – Przyjęcie propozycji URE oznaczałoby, że sprzedawalibyśmy gospodarstwom domowym energię taniej, niż ją kupujemy. Nasze oczekiwania co do podwyżki nie przekraczają 10 proc. Różnimy się z regulatorem o 3–4 pkt proc. – mówi Krzysztof Zamasz, wiceprezes Tauron Polska Energia.
Im wyższe ceny energii dla gospodarstw domowych, tym większa wartość spółek, a to jest coraz bardziej istotne. PGE i Enea są już notowane na giełdzie, a Tauron ma na niej zadebiutować w przyszłym roku. Tylko Energa, która ma być sprzedana w przyszłym roku inwestorowi branżowemu zgodziła się, jak twierdzi, na przyjęcie wytycznych URE. – W złożonych wnioskach ceny energii dla gospodarstw domowych zostały skalkulowane na podstawie faktycznych kosztów ponoszonych przez sprzedawców detalicznych. Spółki muszą być rentowne – mówi Tomasz Zadroga, prezes zarządu PGE.
Reklama
Zdaniem ekspertów duże grupy energetyczne nie chcą się tym razem zgodzić z URE także dlatego, że istotnie zmieniła się sytuacja na rynku. Popyt na prąd spadł, konkurencja wzrosła. – W tym roku sprzedawcy to, co tracili na gospodarstwach domowych, starali się przenosić na ceny dla przemysłu. Stali się przez to zbyt drodzy i stracili część klientów biznesowych na rzecz małych firm, które nie muszą sprzedawać energii gospodarstwom domowym – mówi osoba związana z energetyką, prosząca o zachowanie anonimowości.
Trudno ocenić, jak bardzo energetycy są zdeterminowani w walce o korzystniejsze dla siebie ceny. Niektórzy nie wykluczają sporów sądowych z regulatorem. – Oczekujemy, że wszyscy sprzedawcy będą traktowani jednakowo, a teraz tak nie jest, bo RWE i Vattenfall nie muszą zatwierdzać cen – mówi Krzysztof Zamasz, wiceprezes Tauron Polska Energia.
Jak URE i sprzedawcy spierali się o ceny prądu
Wrzesień: URE wzywa sprzedawców energii do przedstawienia wniosków taryfowych na 2010 rok. Nie podaje, jaką cenę hurtową gotowy jest zaakceptować jako podstawę do kalkulacji cen detalicznych.
Październik: sprzedawcy składają wnioski o podwyżki cen o 6–23 proc. (większość o 16–23 proc.). Regulator ich nie zatwierdza i wzywa firmy energetyczne do obniżenia oczekiwań cenowych.
Listopad: sprzedawcy składają wnioski o podwyżki rzędu 6–19 proc. (większość o 13–19 proc.), ale i na to regulator się nie godzi. Wzywa firmy trzeci raz do korekty. Jednak tym razem podaje, że zgadza się przyjąć cenę hurtową 175 zł za 1 MWh, czyli o 5 zł wyższą niż rok temu.
Grudzień: sprzedawcy zgłaszają wnioski o podwyżki o 9–17,8 proc., twierdząc, że na rynku nie da się kupić energii po 175 zł, lecz o 10–20 zł drożej. Regulator nie zgadza się i wzywa ich czwarty raz do obniżenia wnioskowanych cen. Sprzedawcy ponownie korygują wnioski – chcą podwyżek o 7,3–13,5 proc. Regulator odmawia i zapowiada, że jeszcze raz wezwie firmy do korekt. Wiadomo już, że nowe ceny prądu nie wejdą w życie od stycznia 2010 r.