"Projekt budżetu jest gorzki, nowe zadłużenie także, ale to właściwe kroki z punktu widzenia polityki gospodarczej i socjalnej" - powiedział minister finansów Wolfgang Schaeuble w środę rano w radiu Deutschlandfunk.

>>> CZYTAJ TEŻ: Grecja coraz bliżej bankructwa

Jak zaznaczył, najgłębszy kryzys w historii RFN nie został jeszcze przezwyciężony. Schaeuble zapowiedział, że od 2011 r. rząd federalny poświęci "całą swą energię", by skonsolidować budżet państwa.

Przyznał on na konferencji prasowej, że nie będzie to możliwe za pomocą "konwencjonalnych środków". Nie ujawnił jednak, po jakie metody oszczędnościowe zamierza sięgnąć, by uzdrowić finanse państwa. Według ministra w przyszłym roku deficyt budżetowy Niemiec wyniesie około 6 proc., czyli znacznie ponad 3-procentowy pułap dla krajów strefy euro. "Jest możliwe, że w tym roku (2009) deficyt jeszcze nie przekroczy 3 proc." - dodał Schaeuble.

Reklama

Projekt budżetu oparty jest na ostrożnej prognozie wzrostu niemieckiego PKB na poziomie 1,2 proc. w 2010 r. Rekordowe zadłużenie w przyszłym roku to skutek mniejszych o 43,5 miliarda euro wpływów z podatków, a zarazem większych o 23,3 miliarda wydatków na walkę z kryzysem na rynku pracy, a także subwencji dla kas chorych.

>>> Czytaj też: Kto się powinien bać Wielkiego Deficytu

W przyszłym roku wydatki niemieckiego budżetu wzrosną z 295 miliardów euro do 325,4 miliardów euro. Jest to konsekwencją realizowanych programów antykryzysowych, jak również pakietu odciążeń podatkowych na 2010 r. na kwotę 8,5 mld euro

Projekt budżetu skrytykowała niemiecka opozycja - SPD, Zieloni i Lewica - zarzucając koalicji, że zaciąga długi na koszt państwa, by sfinansować zbyt drogie prezenty wyborcze. Według polityka SPD Carstena Schneidera opinia publiczna nadal nie została poinformowana, jak będą wyglądać środki oszczędnościowe, które rząd zamierza podjąć w 2011 r. "Od początku należy być szczerym w tej sprawie" - oświadczył Schneider.

Niemiecki parlament uchwali ustawę budżetową prawdopodobnie dopiero wiosną przyszłego roku.

>>> CZYTAJ TEŻ: Gdzie dojadą Niemcy za kolejne 20 lat?