Radosław Sikorski znów zaskoczył, tym razem w trakcie czwartkowego sprawozdania o głównych celach polskiej polityki zagranicznej, gdy w trakcie swego półtoragodzinnego wystąpienia wspomniał o pomyśle powołania do życia europejskich sił zbrojnych.

Legion europejski będzie przypominał Legię Cudzoziemską?

Na początek nie powinna być to, w ocenie ministra Sikorskiego, jakaś wielka armia, ale oddział, który byłby w stanie w każdej chwili reagować na bieżące zagrożenia i bezpośrednio miałby wiązać się z tworzonymi już, europejskimi siłami szybkiego reagowania.

Reklama

- Popieramy także tworzenie europejskich sił szybkiego reagowania, których pierwszy komponent powinien osiągnąć zdolność operacyjną do 2025 roku – mówił Sikorski.

I nie byłoby w tym może nic zaskakującego, gdyby nie fakt, iż minister, określając nową jednostkę mianem „legionu europejskiego” wyjawił, jak jego zdaniem powinna być ona finansowana i kto powinien wchodzić w jej skład. Otóż w oczach polskiego ministra, w szeregi owego legionu zaciągać powinni się jedynie ochotnicy z całej Europy, a ich praca oraz działanie samej jednostki miałoby być finansowane na podobnych zasadach, jak budżet europejski. I tu już wprost nasuwa się skojarzenie, że Europa zamierza sięgać po najemników, co również zauważyła część doświadczonych wojskowych.

- Na razie podano za mało szczegółów, więc trudno mówić o konkretach takiego rozwiązania, ale skoro sprawdza się francuska Legia Cudzoziemska, to dlaczego taki projekt na skalę europejską nie mógłby być realizowany? Legia Cudzoziemska też jest armią najemną i wydaje się, że tak samo wyglądałby ten Legion, bo też mieliby się zgłaszać na ochotnika, być odpowiednio dobierani – ocenia w rozmowie z Forsal.pl generał Roman Polko, było dowódca jednostki GROM.

Najemnicy na straży granic Europy

Stwierdzenie wprost, że w celu rozwiązywania swych problemów Europa miałaby sięgnąć po siłę najemną, kojarzoną z osławioną Legią Cudzoziemską może dziwić, jednak w oczach wojskowych, obecne czasy powodują, że wiele państw sięga po właśnie takie rozwiązania.

- Popatrzmy, co się dzieje na świecie. Rosja wysyła nawet ludzi z więzienia, werbuje najemników, płaci im, Ukraina też płaci gigantyczne pieniądze. Widać wyraźnie, że to już nie jest tak, że wszyscy garną się do walki na pierwszej linii, a w sytuacjach trudnych i krytycznych może i takie rozwiązanie się sprawdza – mówi generał Polko.

Z informacji przekazanych przez ministra Sikorskiego wynika, że życzyłby on sobie, aby taki europejski legion liczył od 5 do 10 tysięcy żołnierzy, a to oznacza, że nie byłaby to jakaś monstrualnie wielka siła, mogąca rzucić wyzwanie w otwartym konflikcie zbrojnym. Jednak część wojskowych przyznaje, że nawet taka jednostka miałaby rację bytu, gdyby została właściwie wykorzystana.

- Możemy patrzeć na to w kategoriach kierowania takiego legionu w regiony, gdzie Unia Europejska jest zainteresowana prowadzeniem swej polityki, na przykład do Mołdawii, na Bałkany, czy tam, gdzie są subsydiowane przez Unię obozy uchodźców. Ale nie na wojną w takich kategoriach, jak ta z Rosją – ocenia generał Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych.

Nie razi go też nazywanie takiej europejskiej jednostki wojskowej, tworzonej obok struktur NATO, najemnikami. Wskazuje wprost, że na świecie obecnie na podobnych zasadach służy wiele formacji, które doskonale spełniają swoją rolę.

- My nie mamy chyba innego sformułowania dla żołnierzy, którzy są z różnych państw, służących w jednej formacji za pieniądze. To są generalnie najemnicy. Oczywiście nie w kategoriach takich bandytów, których wysyła się, aby szli gdzieś mordować, ale jak na przykład Gwardia Szwajcarska. To też są najemnicy - mów generał Skrzypczak.

Wojskowy pomysł ministra Sikorskiego. „Totalna bzdura”

I gdy generał Skrzypczak jest entuzjastą powołania takiej formacji, w oczach generała Romana Polko, który jak sam przyznaje, nigdy nie dał się namówić na służbę najemną, sytuacja wygląda już nieco inaczej.

- To jednak pewne zaprzeczenie jakiemuś systemowi wartości, który uważam, że jest potrzebny, żeby służyć w armii. Średniowieczni rycerze też sami nie wygrywali z barbarzyńcami, więc może przyszły takie czasy, że trzeba się odwołać do podobnych środków i tworzyć taki Legion Europejski, który będzie w pierwszym rzucie natychmiastowego reagowania – mówi generał.

Pomysł Radosława Sikorskiego, choć nie jest nowy, zelektryzował jego politycznych konkurentów. W ocenie Piotra Kalety, posła PiS i członka sejmowej komisji obrony narodowej, nie ma najmniejszych szans, aby ochotnicy na przykład z Niemiec garnęli się, by dobrowolnie bronic flanki wschodniej NATO.

- Po pierwsze ten pomysł to totalna bzdura. A po drugie widać było, że pan minister Sikorski powiedział wyraźnie, że „jak on to nazywa Legionem Europejskim”. Po prostu człowiek sobie wymyślił w głowie jakąś bzdurę. Żyjemy w świecie absurdu, który próbuje stworzyć Radosław Sikorski, ale jeżeli byłyby to tylko jego jakieś wymysły, to można by przejść wobec nich do porządku dziennego. Ale to jest minister spraw zagranicznych wielkiego państwa europejskiego, które w tej chwili jest bezpośrednio zagrożone wojną i jeżeli ten człowiek naprawdę tak do tego podchodzi, to zacznijmy się bać – komentuje poseł Kaleta.