Jak mówi agencji Reuters były pirat Mohammed, jeden z założycieli pirackiej giełdy, w ciągu ostatnich kilku miesięcy wielkość okupów płaconych przez właścicieli statków znacząco wzrosła – z 2-3 do 4 mln dolarów. Tak dynamiczny wzrost przyciąga do pirackiego biznesu wielu chętnych. 4 miesiące temu, kiedy piracka giełda dopiero startowała, było na niej notowanych 15 spółek. Obecnie jest ich już 72. Jak mówi Reutersowi Mohammed, 10 z nich przeprowadziło w tym okresie udane – to znaczy zakończone uzyskaniem okupu – porwania.

Zainteresowanie inwestorów piracką giełdą jest bardzo duże. Nic dziwnego – zwrot z inwestycji jest bardzo wysoki. „Poszczęściło mi się i bardzo się cieszę. Zarobiłam 75 tysięcy dolarów w zaledwie 38 dni od zainwestowania środków w moją „spółkę”” – mówi agencji Reuters 22-letnia piracka inwestorka Sahra Ibrahim. Atutem somalijskiej giełdy piratów jest też duża dowolność w wyborze środków inwestycyjnych. Jak donosi Reuters, w pirackie spółki można zainwestować nie tylko pieniądze, ale również broń oraz inne użyteczne przy porwaniach materiały.

Uwagę inwestorów powinien zwracać również fakt, że inwestycja w piracką giełdę to czysta społeczna odpowiedzialność. Procent z każdego okupu wędruje bowiem do lokalnych władz, które z pozyskanych w ten sposób środków budują szpitale i szkoły.