- Najważniejsza zmiana?
- Jak wyglądała dotąd walka w sądzie
- Paragraf, który wielu przyprawi o dreszcze
- Czy masowe przekwalifikowywanie umów może wywołać chaos?
- Po co ta rewolucja?
Resort pracy znów otwiera projekt, który od miesięcy elektryzuje zarówno prawników, jak i przedsiębiorców. Pojawiła się kolejna, dopracowana wersja ustawy mającej pozwolić inspektorom pracy ingerować w to, co przez lata uchodziło za nienaruszalne — swobodę zawierania umów cywilnoprawnych. Teraz, jak ustaliła wyborcza.biz, wszystkie nowe rozwiązania znalazły już miejsce w trzeciej wersji zmian w ustawie o Państwowej Inspekcji Pracy
Najważniejsza zmiana?
Okręgowy inspektorat pracy zyska możliwość stwierdzenia istnienia stosunku pracy w drodze decyzji administracyjnej — i to za okres do trzech lat wstecz od chwili wszczęcia postępowania. Trzy lata cofania legalnej rzeczywistości, trzy lata sięgania do umów, grafików i faktur.
Jak wskazuje na łamach wyborczej.biz radca prawny Marcin Wojewódka wcześniejsze wersje projektu nie stawiały takiego ograniczenia. Teraz ustawodawca przynajmniej wyznacza granicę, choć tylko czasową. A inspektor otrzymuje trzy ścieżki działania: może wystawić niewiążące „polecenie” zmiany umowy, może zdecydować o wydaniu pełnoprawnej decyzji administracyjnej albo — jak dotąd — skierować sprawę do sądu.
Jak wyglądała dotąd walka w sądzie
Resort nie ukrywa rozczarowania drogą sądową. Statystyki są bezlitosne i — jak twierdzą urzędnicy — same stanowią najlepsze uzasadnienie zmian.
W latach 2022–2024 inspektorzy skierowali do sądów 94 powództwa. Tylko w 32 sprawach udało się zmienić umowę na etat. To niespełna jedna trzecia sukcesów w sprawach, które ciągnęły się miesiącami.
Od stycznia do czerwca 2025 r. było jeszcze gorzej: złożono dziewięć powództw, a sąd stanął po stronie pracownika tylko w jednym przypadku. Jak mówią prawnicy, ta statystyka jest „piękna i tragiczna” jednocześnie — piękna, bo pokazuje determinację, tragiczna, bo ujawnia bezradność systemu.
Paragraf, który wielu przyprawi o dreszcze
W nowym projekcie utrzymano zapis, który od początku budzi największe emocje. Decyzja inspektora będzie natychmiast wykonana. Czyli, pracodawca dostaje decyzję, a od tego momentu kontrakt B2B albo zlecenie powinno działać jak etat. I nie ma znaczenia, czy przedsiębiorca zamierza się odwoływać. Składki trzeba zapłacić, urlopy naliczać, chorobowe respektować.
Ale pojawia się też nowe zabezpieczenie. Główny Inspektor Pracy będzie mógł uchylić rygor natychmiastowej wykonalności, jeżeli przemawiają za tym „ważne względy”, takie jak interes publiczny lub ochrona praw stron.
Tyle że — jak ostrzega dr Wojewódka — takie kryteria są „nieostre”, co może prowadzić do sporów. Szczególnie że w relacji przedsiębiorca–PIP niejasność przepisów działa zwykle na niekorzyść biznesu.
Projekt daje też możliwość uchylenia rygoru przed sądem, a pracodawca będzie mógł domagać się odszkodowania za błędną decyzję inspektora.
Czy masowe przekwalifikowywanie umów może wywołać chaos?
W opinii przedsiębiorców ustalenie, czy dana umowa cywilnoprawna faktycznie spełnia kryteria stosunku pracy, wymaga szczegółowej analizy dowodów i indywidualnych okoliczności. Ich zdaniem taka ocena powinna pozostać w gestii niezawisłych sądów, a nie Państwowej Inspekcji Pracy. – Decyzja administracyjna nie może zastępować procedury sądowej prowadzonej przez niezawisłe sądy – tłumaczy prof. Grażyna Spytek-Bandurska z Federacji Przedsiębiorców Polskich cytowana przez serwis jedynka.polskieradio.pl
- Koszty będą ogromne zarówno dla pracodawców, bowiem rygor natychmiastowej wykonalności i uznania wstecznego tych obciążeń będzie powodował istotne obciążenia. Problemy będą mieć też sami wykonawcy, chociażby w kwestii ustalenia dotychczasowego rozliczania podatku, możliwości odliczania VAT-u, problemy z istniejącymi umowami różnymi np. leasingu, kredytami – dodaje Grażyna Spytek-Bandurska.
Po co ta rewolucja?
Resort pracy przekonuje, że celem jest stabilizacja rynku pracy. Według ministerstwa etat to nie tylko forma zatrudnienia, lecz cała architektura bezpieczeństwa: urlop, chorobowe, macierzyńskie, a także prosta sprawa, jak zdolność kredytowa, dzięki której pracownik może planować życie z odrobiną przewidywalności.
Dane z kontroli pokazują skalę problemu, ale też ostudzają emocje. W 2024 r. inspektorzy przeanalizowali 38,9 tys. umów cywilnoprawnych. Zakwestionowali 1,4 tys., uznając je za umowy zawarte w warunkach właściwych stosunkowi pracy. To 3,6 proc. wszystkich spraw – przytacza statystyki money.pl. W 2023 r. odsetek ten wynosił 4,5 proc., rok wcześniej 4,8 proc. Trend jest więc malejący, choć resort przekonuje, że problem nie został rozwiązany.
Kiedy zmiany wejdą w życie?
Nowe przepisy mają obowiązywać od stycznia 2026 roku. Zanim to jednak nastąpi, projekt musi przejść pełną drogę legislacyjną. Jeszcze w listopadzie ma trafić na posiedzenie Rady Ministrów, a następnie dalej, do Sejmu, Senatu i na biurko prezydenta.
Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, inspektorzy dostaną narzędzia, o które zabiegali od lat. Przedsiębiorcy — powód do niepokoju. A pracownicy — może wreszcie poczucie, że prawo pracy dotyczy również ich.