Nie ma jednak powodu, by sądzić, że telefon z opcją wysyłania e-maili okaże się bardziej trwały niż tańczące kulki. Problem Research in Motion (RiM), producenta BlackBerry, polega na tym, że technologia konsumencka szybko wyprzedza to, co jest oferowane na potrzeby pracy, szczególnie jeżeli chodzi o smartphony. BlackBerry pozostaje podstawowym wyborem, jeżeli chodzi o korporacyjną pocztę elektroniczną, ale prywatnie po sieci znacznie wygodniej surfuje się za pomocą dotykowych telefonów zasilanych oprogramowaniem Apple’a lub Google’a.

RIM na jednej z branżowych imprez, która odbyła się w zeszłym miesiącu, ogłosił wprowadzenie nowej przeglądarki opartej na tej samej technologii. Próbuje nadrabiać stracony dystans. Konsumenci, których miłość do BlackBerry umożliwiała RIM szybki wzrost, mają coraz większy wybór, bo dzisiaj każdy producent telefonów mierzy w górny segment rynku. Dotyczy to również promocji stosowanych przez operatorów telekomunikacyjnych, co oznacza, że RIM będzie musiał zapłacić więcej, by pozyskać klientów. Konkurencja będzie zjadać marże, bo średnie ceny spadają szybciej niż koszty.

W istocie, choć RIM w latach 2006–2009 zwiększył przychody pięciokrotnie, marże brutto (sprzedaż minus koszty produkcji) skurczyły się o 11 punktów procentowych. Większość z tego stanowiły opłaty dla Qualcommu, płacone przez RIM przy okazji przechodzenia na technologię 3G. Koszty własności intelektualnej także będą prawdopodobnie dalej rosły. Skłonność producentów, takich jak Nokia i Apple, by bronić swoich patentów na drodze sądowej, podkreśla presję konkurencyjną. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że oczekiwania wobec RIM zostały postawione zbyt wysoko. W końcu nawet Kołyska Newtona kiedyś zamiera.

Reklama